Info
avatar
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl



button stats bikestats.pl
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marektrek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Okolice Rzeszowa

Dystans całkowity:3253.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:186:10
Średnia prędkość:17.48 km/h
Maksymalna prędkość:64.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:212 (117 %)
Maks. tętno średnie:182 (100 %)
Suma kalorii:128644 kcal
Liczba aktywności:118
Średnio na aktywność:27.57 km i 1h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
43.20 km 0.00 km teren
02:09 h 20.09 km/h:
Maks. pr.:39.40 km/h
Temperatura:26.0
HR max:136 ( 75%)
HR avg:126 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2150 kcal

Rzeszów - Malawa - Kraczkowa - Łańcut

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 0

Niedziela, godzina 15:20 , temperatura 26 stopni. Dziś z żonką wybraliśmy się na wycieczkę rowerową do Łańcuta. Wyjechaliśmy z Krzyżanowskiego w kierunku Słociny. Na skrzyżowaniu w Słocinie pojechaliśmy w stronę Malawy, dalej przez Kraczkową do Albigowej i dalej na Łańcut. W godzinę dojechaliśmy pod zamek w Łańcucie.
Zdjęć nie robiłem bo chyba każdy wie jak wygląda zamek w Łańcucie ;).
Spacer po parku, ciastka, lody i powrót do Rzeszowa tą samą drogą. Tętno spokojne a mimo to kilka kalorii spaliliśmy :) ...
Wyjazd lajtowy, fajnie się jechało, prędkości nie były zbyt wielkie jednak mieliśmy dużo frajdy jadąc razem.

----
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
34.70 km 0.00 km teren
01:49 h 19.10 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:7.0
HR max:189 (104%)
HR avg:180 ( 99%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2150 kcal

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle

Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0

Mam coraz większe obsuwy z dodawaniem wpisów, jakoś cięźko mi to idzie... ale do rzeczy:

Niedziela godzina 8.30, temperatura 7 stopni, brr zimno, wczoraj popadało a dziś jedziemy z Asią, Pawłem i z Piotrkiem do Pustkowa Osiedle na drugą edycję Cyklokarpat. Zapakowaliśmy sprzęt do wozu i wyruszyliśmy do Pustkowa.

Jedziemy na Cyklokarpaty do Pustkowa © marektrek


Po jakiejś godzinie jazdy dojeżdżamy na miejsce, jest już kilkanaście samochodów ale widać, że jeszcze sporo osób nie przyjechało. Ja z Asią idziemy odebrać numery, a Paweł z Piotrkiem rozpakowują auto i składają rowerki.
Gdy doszliśmy do biura zawodów nieco nas zirytował taki oto widok:

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle - za czym ta kolejka ?? © marektrek


Czyżby powtórka z Rzeszowa ? Jak się później okazało było kilka podobieństw do słynnego maratonu z Rzeszowa. Po jakiejś godzinie wróciliśmy na 'parking' ( w sumie była to piaszczysta łąka wokół ośrodka sportowego, na którą był dosyc nie ciekawy wjazd przez wysoki krawężnik) z wiadomością, że start został opóźniony o ok.30 minut.

Cyklokarpaty 2012 Pustkow Osiedle - na 'parkingu' © marektrek


Po odczekaniu swojego wystartowały dystanse Mega i Giga a chwilę później dystans hobby, w którym między innymi wystartowałem również ja. Maraton rozpoczął się na stadionie a następnie asfaltem pojechaliśmy w teren.

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle - Start, wyjazd ze stadionu © marektrek


Na asfalcie wszyscy kręcili ile się da żeby uzyskać jak najlepszą pozycję przed wjazdem w las. Trasa była dosyć płaska, z przewagą piaszczystego podłoża, które dało popalić nie jednemu. Podjazdów prawie nie było, cały czas trzeba było kręcić na max. Jechałem praktycznie cały czas z maksymalnym tętnem, a momentami go nawet przekraczałem. Trasa była bardzo dobrze oznakowana, widoczki też niczego sobie.

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle - gdzieś na trasie © marektrek


Udało mi się kilkanaście osób wyprzedzić, jednak na 30 kilometrze nastąpiło 'odcięcie' i moja prędkość jazdy spadła. Zostałem wyprzedzony przez 3 osoby, min. przez Asię, która na ostatnich kilometrach się rozgrzała i mijała po kolei wszystkich, których miała przed sobą. Te ostanie 4 kilometry były bardzo ciężkie, ostatkiem sił doszedłem jeszcze dwóch jadących przede mną zawodników i na metę wpadłem kilka sekund za Asią.

Asia zajęła w swojej kategorii 2-gie miejsce, ja byłem w pierwszej i jedynej dwudziestce pod koniec stawki mojej kategorii.
To był zupełnie inny maraton niż w Rzeszowie, czy w Łańcucie, gdzie były podjazdy i zjazdy, na których można było 'odpocząć', tu był 'ogień' przez cały czas. Posiłek regeneracyjny w postaci pierogów z mięsem poprawił mi humor.
Jednak ceremonia dekoracji całkowicie pozbawiła mnie dobrego nastroju.
Nie będę się tu rozpisywał bo słów mi brak jak można w tak ślimaczym tempie dekorować zawodników. Pięć godzin trwała ta męka. Po takiej akcji już mi się odechciało wszystkiego, wróciliśmy do Rzeszowa ok. 21.

Sama jazda była wielkim przeżyciem dla mnie i sprawiła wiele satysfakcji.
Można dobrze oznaczyć trasę, wyposażyć dobrze bufety. Szkoda, że zakończenie się nie udało.

-------
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
25.80 km 0.00 km teren
01:16 h 20.37 km/h:
Maks. pr.:47.30 km/h
Temperatura:22.0
HR max:179 ( 98%)
HR avg:145 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1286 kcal

Bożnicza - Słocina - Matysówka

Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 0

Piątek, godzina 20.20, temperatura 22 stopnie, słońce zachodzi, jest ciepło.
Dziś znowu wyjazd wieczorny, bo w ciągu dnia jest mnóstwo zajęć.
Chciałem pojechać na Magdalenkę ale jest już zbyt ciemno, a lampka średnio świeci i samemu trochę niebezpiecznie lasem... Postanowiłem że podjadę Rocha jak najszybciej i na Matysówkę też w miarę możliwości jak najszybciej.
Cała trasa miała ponad 25 km, średnia wyszła jak na mnie zadowalająca. Podjazd na Matysówkę dał mi popalić. Tętno pomału się uspokaja i stabilizuje, co bardzo mnie cieszy.
W niedzielę znowu jazda hobbystyczna po płaskim..

---
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
21.40 km 0.00 km teren
01:10 h 18.34 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:181 (100%)
HR avg:147 ( 81%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1138 kcal

Bożnicza - Roch - Łany - Wisłok

Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 11.05.2012 | Komentarze 0

Czwartek godzina 20.10, temperatura 22 stopnie. Słońce już zachodzi. Dopiero dziś znalazłem chwilę aby pojeździć. Chciałem objechać trasę mini Skandi, ale jest już za ciemno żeby się zapuszczać w las samemu. Postanowiłem, że pojadę na Rocha a potem się zobaczy. Wyjechałem z Bożniczej, przez ul. 8-go marca, Lwowską, obok szpitala, Leszka Czarnego, za Folwarkiem na Powst. Śląskich wypadłem na ul. Rocha.
Podjazd szedł dosyć gładko, tempo miarowe, tętno nie przekraczało 174. Z Rocha skręciłem w ul. Podgórskiego i dalej przez 'teren prywatny' szutrem zjechałem obok cmentarza do Matysówki. Miałem zjeżdżać do Rzeszowa, ale pomyślałem że może jeszcze spróbuję podjechać na Łany słynnym już 'sztywnym' asfaltowym podjazdem.
Ten podjazd nie był już taki gładki jak na Rocha, ale wjechałem też jakoś spokojniej niż za zwyczaj. Z góry zjechałem ul. Rodzinną do Sikorskiego, a następnie Strażacką i dalej Wisłokiem od Żwirowni przez tunel i Olszynkami dojechałem do ul. Naruszewicza. Meta na Bożniczej.

---
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
44.40 km 0.00 km teren
02:30 h 17.76 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

I Łańcucki Maraton Kolarski MTB

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 3

Czwartek, godz. 8.30, temperatura 25 stopni, zapowiada się słoneczny i upalny dzień.
Dziś w Łańcucie odbędzie się I Łańcucki Maraton Kolarski MTB.
Start godzina 11.00, jedna trasa o długości ok. 43 km.
W Łańcucie jesteśmy parę minut po 9, więc jest jeszcze sporo czasu.
Odebraliśmy numery startowe i zmontowaliśmy nasze rowery. Jako, że byliśmy jednymi z pierwszych osób na placu otrzymaliśmy pamiątkowe koszulki 'Łańcuckiego Stowarzyszenia Cyklistów'.

I Łańcucki Maraton Kolarski MTB © marektrek


Team przyjechał - Łańcut © marektrek


Muzyczka grała, zawodnicy się zjeżdżali , czas do startu szybko mijał.
Start miał odbyć się o 11.00 jednak musieliśmy jeszcze czekać na burmistrza Łańcuta, który miał poprowadzić rundę honorową ulicami Miasta.
Ok. 11,20 Zjawił się burmistrz i na swoim rowerze poprowadził nas przez centrum Łańcuta. Na ul. Kopernika rozpoczęliśmy ostry start.
Wszyscy ruszyli z kopyta, tempo było duże. Każdy chciał jak najszybciej uzyskać przewagę. Z wrażenia zapomniałem włączyć stopera w pulsometrze. Grupa się rozciągnęła i na pierwszym podjeździe już było luźno. Słońce paliło niemiłosiernie, co miało bezpośrednie przełożenie na moją wydajność. Minąłem paru zawodników na początku trasy, ale później już praktycznie całą trasę jechałem sam. Przed pierwszym bufetem, za Markową, był ostry podjazd, gdzie wyprzedziłem ze dwie osoby, które popijały wodę. Podczas zjazdu widziałem przed sobą kilka osób. Próbowałem ich dogonić ale nagle zobaczyłem strzałkę w prawo... a oni 'polecieli' prosto. Nic to myślę sobie, jadę tak jak strzałki każą, oni pewno będą zdyskwalifikowani. Do Hadzlówki jadę sam, dopiero za drugim podjazdem doganiam jeszcze dwie osoby. Później był las, fajnie się jechało, było chłodno, ale trzeba było uważać bo koleiny były prawie na pół metra głębokie. W wielu miejscach stała woda a trasa nie była zbyt dokładnie oznaczona. Jechałem trochę na czuja, wpatrując się w ślady opon. Wyjechałem z lasu i zobaczyłem kilkaset metrów przede mną jadącego zawodnika. Podkręciłem tempo i po paru minutach byłem przy nim, by za chwilę go wyprzedzić. Po kilkuset metrach znowu on mnie wyprzedził. Na jednym z ostatnich wzniesień udało mi się go jednak wyprzedzić i do końca już mnie nie dogonił. Ostatni kilometr, może dwa były bardzo męczące, ponieważ trasa prowadziła trawiastą, pełną kolein i dołków ścieżką. Strasznie szarpało i nie można było utrzymać dobrej prędkości.
Na metę wpadłem sam, nie pytając o miejsce ale zadowolony, że przejechałem całą trasę bez problemów i że udało mi się kogoś wyprzedzić.

Meta - I Łańcucki Maraton Kolarski MTB © marektrek


Obsługa zawodów skierowała mnie do biura zawodów, które mieściło się obok basenu, miejsca z którego wystartowaliśmy.
Na miejscu spotkałem Asie i Pawła,którzy już wcześniej przyjechali.
Zjedliśmy posiłek ( pierogi ruskie + kompot ) i czekaliśmy na ogłoszenie wyników.
Asia zajęła II miejsce w kategorii kobiet, dostała dyplom i prezenty.
Ok. 16 byliśmy już w Rzeszowie.

Organizacja maratonu była bardzo na plus, wpisowe zaledwie 20zł. Posiłek regeneracyjny , dwa bufety, fajne nagrody i wiele innych sprawiło, że imprezę mogę zaliczyć do udanych.
Miejsce ... w przedostatniej dziesiątce, ale to się nie liczy, ważna jest atmosfera, adrenalina, wysiłek, a tego nie brakowało.

---

ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
18.10 km 0.00 km teren
00:57 h 19.05 km/h:
Maks. pr.:50.70 km/h
Temperatura:26.0
HR max:178 ( 98%)
HR avg:144 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1007 kcal

Krzyżanowskiego - Robotnicza - Matysówka - Roch

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 01.05.2012 | Komentarze 0

Poniedziałek, godzina 18,40 temperatura 26 stopni. Słoneczny dzień, dziś chciałem sprawdzić czy po wczorajszej wycieczce mam 'parę' podjechać na Rocha od strony Matysówki obok cmentarza.
Wystartowałem na Farami'ie z Krzyżanowskiego , jadąc ulicami: Zagłoby, Naruszeiwcza, Mickiewicza, 8-go Marca, Olszynkami, Zaporą, Żwirownią, ul. Strażacką, Robotniczą.Ulicą Kiepury dotarłem do Matysówki a za chwilę do podjazdu, który mnie intrygował.
Podjazd jest na początku asfaltowy a na szczycie przechodzi w szuter i prowadzi do ul. Św. Walentego. Podjazd jest krótki ale z tej strony jeszcze na Św. Rocha nie wjeżdżałem.Było trochę gorąca ale dało się go 'zrobić' bez większego problemu.
Z Rocha szybko w dół na Powst. Śląskich, Powst. Styczniowych i meta na Krzyżanowskiego.

Szybki przejazd, niecała godzina i już w domu.

-------
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
23.50 km 0.00 km teren
01:23 h 16.99 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:181 (100%)
HR avg:144 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wieczorem - Krzyżanowskiego - Roch - Magdalenka

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0

Sobota, godzina 19.15, temperatura 25 stopni. Cały dzień był słoneczny i ciepły.
Na forum rowerowym Rzeszowa wyczytałem, że dziś jest szansa aby z Magdalenki zobaczyć Tatry. Wyruszyłem więc samotnie w nadziei, ze kogoś po drodze spotkam podczas podjazdu na Rocha albo już na Magdalence.
Wystartowałem z Krzyżanowskiego na Niepodległości a dalej przez ul.Witolda, Powst. Śląskich, Św. Rocha,następnie terenowo trochę lasem, aby wjechać na Magdalenkę stromym podjazdem asfaltowym, który przechodzi w dalszej części w szuter do samej kapliczki. Po betonach dotarłem pod przekaźnik, z którego roztacza się widok na Rzeszów i z którego przy sprzyjających warunkach widać Tatry. Niestety dziś nic z tego nie wyszło.

Magdalenka wieczorem, panorama na Rzeszów © marektrek


Po zachodzie, widok z Magdalenki na Rzeszów © marektrek


Gdy robiłem drugie zdjęcie nadjechał jakiś samochód i wysiadło z niego kilka osób, które też chciały porobić zdjęcia. Po chwili jednak zrezygnowali i pojechali w dół. Ja założyłem moją 'czołówkę' na głowę i ruszyłem terenem w dół.
Zjazd nie był zbyt szybki, musiałem uważać żeby się nie wywalić bo FARAM nie ma żadnej amortyzacji a było już ciemno. Spokojnie dojechałem do asfaltu, który doprowadził mnie do ul. Rocha. Już pod samym Rochem zatrzymałem się na chwilę i zrobiłem jeszcze jedno zdjęcie.

Nocny widok z Rocha na Rzeszów © marektrek


Dojechałem szybko do ul. Powst. Wielkopolskich, i przez Paderewskiego, Powst. Styczniowych, Krzyżanowskiego wróciłem do domu.
Nie udało się zobaczyć Tatr, ale była jazda a to najważniejsze !

---
Ślad z GPS'a:



Dane wyjazdu:
21.30 km 0.00 km teren
01:08 h 18.79 km/h:
Maks. pr.:48.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max:179 ( 98%)
HR avg:158 ( 87%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1208 kcal

Krzyżanowskiego - Roch - Magdalenka - Malawa

Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 0

Środa, godzina 19.15, temperatura ok. 16 stopni. Dziś cały dzień świeciło słonko.
Chciałem dziś spróbować jak najszybciej wjechać na Magdalenkę.
Wystartowałem na Faram'ie z Krzyżanowskiego i pojechałem prosto. Za salonem Audi-Volkswagen skręciłem w Powst. Styczniowych a dalej w Powst. Śląskich.
Dalej zaczęła się ulica Św. Rocha, która łagodnie ale na dość długim odcinku cały czas wznosi się. Kontrolując tętno starałem się kręcić w miarę szybko. Po chwili byłem już na górze. Tętno nie przekroczyło 171. Dalej asfaltem zjechałem do dróżki prowadzącej ostro pod górę w kierunku Magdalenki. Tu również starałem się kręcić jak najszybciej. Gdy wyjechałem na górę tętno dochodziło do 180 ale nie przekroczyło tej wartości. Następnie dalej asfaltem i za chwilę już szutrem dojechałem pod kościółek na Magdalence. Po betonach dojechałem do Malawy i stamtąd pomknąłem do domu jadąc przez Słocinę Górną, a potem Słocińską, Witolda, Leszka Czarnego, obok Makro, Niepodległości dojechałem na miejsce.

Szybka jazda dziś była, tętno mi się chyba uspokaja. Zobaczymy jakie będzie jak podjadę pod Łany.

----
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
36.30 km 0.00 km teren
02:18 h 15.78 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rynek - Łany - Roch - Matysówka - Zalesie czyli Cyklokarpaty 2012

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0

Niedziela godz. 10 , temperatura 18 stopni. Jest piękny słoneczny dzień.
Dziś w Rzeszowie mamy I Edycję Cyklokarpaty 2012. Impreza po raz pierwszy wystartuje z centrum miasta. Z domu wyszedłem nieco wcześniej by opłacić start i odebrać nr startowy. Dobrze, że tak zrobiłem bo na rynku stała już spora grupa uczestników w kolejce. Jak się później okazało kolejki były dwie. Jedna do kasy , a druga po odbiór numerów. Po ok. godzinie stania otrzymałem opaski, naklejkę oraz numer. W wyniku opóźnień start maratonu został przesunięty o 30 min. co wywołało sporo emocji wśród uczestników. Przed samym startem przybyła moja żona z synami żeby mi kibicować.

Przed startem Cyklokarpat 2012 Rzeszów z synami ;) © marektrek

O godz. 11,30 wystartowały dystanse Mega i Giga.
Natomiast o godz. 11,45 wystartował dystans Hobby, w który właśnie uczestniczyłem ( zdjęcie pochodzi od Sylwi).

Cyklokarpaty 2012 Rzeszów, START ! © marektrek


Po starcie, który nosił nazwę 'honorowy' mieliśmy jechać za radiowozem z prędkością max 20 km/h. Niestety już po chwili mój prędkościomierz pokazywał ponad 30 km/h. Peleton się rozciągnął. Ja jechałem sobie spokojnie z prędkością ok 20 - 24 km/h z przekonaniem że pomiar czasu jeszcze nie ruszył.
Gdy dojechałem do ul. Rodzinnej jako jeden z ostatnich okazało się jednak, że tu nie ma żadnego punktu pomiaru czasu i żadnych oznaczeń, że właśnie tu się zaczyna właściwa trasa. Wtedy podniosło mi się ciśnienie. Ruszyłem mocniej i zaczęła się 'walka' z pierwszym ostrym podjazdem 17%.
Ostatnio kilka razy tamtędy jeździłem więc nawet swobodnie mi się podjeżdżało.
Minąłem kilka, może kilkanaście osób na tym podjeździe. Niektórzy już prowadzili swoje rowery. Z pod przekaźnika na Łanach zaczął się zjazd najpierw asfaltem by za chwilę wjechać w teren. Rozpędzony minąłem pierwszy bufet, przy którym stało kila osób i gasiło pragnienie. Dalej był fajny, dobrze oznaczony singletrack w dół. Tam minąłem dwóch bikerów na jednym rowerze z team'u Hoffman-Bike, z którymi w późniejszej części mijałem się wiele razy. Dalej trasa prowadziła wzdłóż ścieżek by dojechać do asfaltu, którym dojechałem do podjazdu na Rocha lasem. Przed samym lasem był drugi bufet, z którego skorzystałem. Miły pan podał mi kubek z zimną wodą. Podjazd prowadził laskiem,szutrem i na końcu asfaltem. Tu również udało mi się wyprzedzić kilka osób. Na Rochu odbiliśmy w prawo by za chwilę odbić mocno w lewo i rozpocząć szybki, dosyć trudny zjazd między drzewami.
Tu trzeba było bardzo uważać żeby nie zaliczyć gleby, wszędzie leżało sporo liści i widać było koleiny. W dwóch miejscach była przeprawa przez leśny strumyk.
Na pierwszej przeprawie musiałem zejść z roweru bo był tam niby mostek, ale nie dokończony i nie dało się przez niego przeskoczyć.Tam spotkałem Asię, która 'uciekła mi' zaraz na starcie :) . Druga przeprawa też wyglądała groźnie ale pan ( sędzia/ sanitariusz - nie wiem ) krzyknął: - dasz radę ! - więc zaryzykowałem i przejechałem :)
Po chwili rozpoczął się stromy podjazd po błocie. Tu musiałem zejść z roweru i prowadzić, jak zresztą większość osób w tym miejscu. Gdy podjazd nieco złagodniał ponownie wskoczyłem na rower i wyjechałem na ulicę Wąsacza, z której przeskoczyłem na ul. Podgórskiego. Później terenem prywatnym, szutrem i asfaltem obok cmentarza w Matysówce bardzo stromym zjazdem dojechałem do głównej drogi na Chmielnik. Obok domu ludowego w Matysówce odbiłem w prawo rozpocząłem bardzo 'sztywny' podjazd asfaltem pod przekaźnik w łanach , który mijaliśmy na starcie ale z innej strony. Ten podjazd jest dla mnie największym wyzwaniem. Jedzie się asfaltem cały czas pod górę i jest coraz stromiej. Pierwszą część tego podjazdu musiałem podprowadzić bo po prostu nie miałem siły żeby kręcić. Praktycznie nikt w tym miejscu nie jechał, wszyscy prowadzili rowery. Po dojściu do ostatniej prostej wsiadłem na rower i dawałem z siebie wszystko żeby wyjechać na szczyt.
Udało się dojechać. Potem rozpocząłem 'chłodzący' zjazd w dól najpierw asfaltem a dalej łąką. Tu można było rozwinąć niezłego speed'a. Po chwili się wypłaszczyło i ukazała się ostatnia 'przeszkoda' stromy, błotnisty podjazd. NIe było żadnych szans żeby w tym miejscu jechać, więc znowu prowadziłem rower.
Na ostatnim kilometrze było już z górki, ale trzeba było uważać bo momentami było bardzo wąsko. Jadę w dół zakręcam w lewo a tu krzyczą ze już minąłem metę !
Metę ? a gdzie ta meta ? Nie było żadnych oznaczeń. Kilka osób odpoczywało co prawda na trawie ale napisów brak.
Trochę dziwnie się zakończyła ta trasa.

Cyklokarpaty 2012 Rzeszów - META ??? © marektrek


Po chwili dojechała Asia, która również ze zdziwieniem przyjęła informację, że to już koniec trasy. Następnie wspólnie pojechaliśmy ścieżkami rowerowymi na Rynek. Na rynku zjedliśmy makaron z mięsem i czekaliśmy na Pawła, który startował w dystansie Mega i jeszcze jechał.

Cyklokarpaty były dla mnie pierwszą w tym roku imprezą. O organizacji nie będę się rozpisywał, wystarczy wejść na forum cyklokarpaty.pl i poczytać.

Ja chciałem sprawdzić czy dam radę przejechać trasę i jak mój organizm to zniesie. Jestem zadowolony, że ukończyłem ten dystans. Miejsce jakie zająłem, po emocjach związanych z wynikami już tak bardzo mnie nie interesuje. W każdym bądź razie nie byłem ostatni. Muszę jeszcze popracować nad kondycją i wydolnością, ale nie jest chyba aż tak źle jak sam siebie oceniałem.
Tętna i kalorii nie zmierzyłem bo z wrażenia nie włączyłem stopera w pulsometrze.
12 maja kolejna edycja cyklokarpat, tym razem w Pustkowie.


-----
Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
15.70 km 0.00 km teren
00:54 h 17.44 km/h:
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max:189 (104%)
HR avg:162 ( 89%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1120 kcal

Krzyżanowskiego - Roch - trochę lasem - Wieniawskiego

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 0

Sobota godzina 13.30 , temperatura 17 stopni. Jest nieco pochmurno i zapowiada się deszcz z burzą.
Dziś chciałem przetestować przed jutrzejszym wyjazdem trek'a, czy wszystko jest ok.
Wymyśliłem sobie, że podjadę na Rocha a potem jak będą jakieś strzałki to ew. przejadę się lasem. Wystartowałem z Krzyżanowskiego i dalej przez Powst. Styczniowych, Jasińskiego, Powst. Śląskich wyjechałem na ul. Św. Rocha. zaraz za przewyższeniem zobaczyłem jedną strzałkę potem drugą i trzecią, kierującą z głównej w las.

Wjazd do lasu od strony Rocha jest już oznaczony © marektrek


''Strzałeczka'' z bliska , w dolnej części zaproszenie i prośba o nie zrywanie. © marektrek


Gdy robiłem fotki nadjechała grupa kilku rowerzystów, a wśród nich cooltomo, który postanowił przejechać część leśną razem zemną. Reszta pojechała dalej.
My zaczęliśmy zjazd między drzewami. Niestety już po kilkudziesięciu metrach nie było już żadnych oznaczeń i jechaliśmy wg gps'a, na którym miałem 'pzreklikaną tą część trasy. Zjazdy są bardzo szybkie, jest trochę kolein i liści, trzeba uważać. W dwóch miejscach trzeba się przeprawić przez rzeczkę. Po zjeździe zaczyna się podjazd terenem ( ten sam co na skandi) by wyjechać na ul. Wąsacza obok przystanku autobusowego. Dalej jazda asfaltem ul. Podgórskiego by za chwilę jadąc ścieżką przez 'teren prywatny' dojechać stromym zjazdem do głównej drogi na Matysówkę. My postanowiliśmy zjechać w dół ul. Kiepury i dalej Wienawskiego, gdzie rozdzieliliśmy się. Ja pojechałem dalej ul. Powst. Styczniowych i zakończyłem jazdę na Krzyżanowskiego.

Dzisiejszy wyjazd był krótki ale oto mi właśnie chodziło.
Praktycznie nie padało, może trochę przelotnie.Fajnie że nie jechałem sam.
Jutro Niedziela - będzie się działo :)


----
ślad z GPS'a: