Info
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Marzec9 - 6
- 2014, Luty3 - 1
- 2014, Styczeń8 - 5
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień8 - 3
- 2013, Marzec2 - 0
- 2013, Styczeń3 - 1
- 2012, Grudzień10 - 13
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik4 - 0
- 2012, Wrzesień14 - 1
- 2012, Sierpień13 - 2
- 2012, Lipiec12 - 1
- 2012, Czerwiec14 - 3
- 2012, Maj9 - 4
- 2012, Kwiecień16 - 2
- 2012, Marzec10 - 12
- 2011, Grudzień1 - 1
- 2011, Listopad12 - 14
- 2011, Październik19 - 4
- 2011, Wrzesień22 - 2
- 2011, Sierpień14 - 1
Dane wyjazdu:
36.30 km
0.00 km teren
02:18 h
15.78 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:TREK 6500 SLR
Rynek - Łany - Roch - Matysówka - Zalesie czyli Cyklokarpaty 2012
Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0
Niedziela godz. 10 , temperatura 18 stopni. Jest piękny słoneczny dzień.Dziś w Rzeszowie mamy I Edycję Cyklokarpaty 2012. Impreza po raz pierwszy wystartuje z centrum miasta. Z domu wyszedłem nieco wcześniej by opłacić start i odebrać nr startowy. Dobrze, że tak zrobiłem bo na rynku stała już spora grupa uczestników w kolejce. Jak się później okazało kolejki były dwie. Jedna do kasy , a druga po odbiór numerów. Po ok. godzinie stania otrzymałem opaski, naklejkę oraz numer. W wyniku opóźnień start maratonu został przesunięty o 30 min. co wywołało sporo emocji wśród uczestników. Przed samym startem przybyła moja żona z synami żeby mi kibicować.
Przed startem Cyklokarpat 2012 Rzeszów z synami ;)© marektrek
O godz. 11,30 wystartowały dystanse Mega i Giga.
Natomiast o godz. 11,45 wystartował dystans Hobby, w który właśnie uczestniczyłem ( zdjęcie pochodzi od Sylwi).
Cyklokarpaty 2012 Rzeszów, START !© marektrek
Po starcie, który nosił nazwę 'honorowy' mieliśmy jechać za radiowozem z prędkością max 20 km/h. Niestety już po chwili mój prędkościomierz pokazywał ponad 30 km/h. Peleton się rozciągnął. Ja jechałem sobie spokojnie z prędkością ok 20 - 24 km/h z przekonaniem że pomiar czasu jeszcze nie ruszył.
Gdy dojechałem do ul. Rodzinnej jako jeden z ostatnich okazało się jednak, że tu nie ma żadnego punktu pomiaru czasu i żadnych oznaczeń, że właśnie tu się zaczyna właściwa trasa. Wtedy podniosło mi się ciśnienie. Ruszyłem mocniej i zaczęła się 'walka' z pierwszym ostrym podjazdem 17%.
Ostatnio kilka razy tamtędy jeździłem więc nawet swobodnie mi się podjeżdżało.
Minąłem kilka, może kilkanaście osób na tym podjeździe. Niektórzy już prowadzili swoje rowery. Z pod przekaźnika na Łanach zaczął się zjazd najpierw asfaltem by za chwilę wjechać w teren. Rozpędzony minąłem pierwszy bufet, przy którym stało kila osób i gasiło pragnienie. Dalej był fajny, dobrze oznaczony singletrack w dół. Tam minąłem dwóch bikerów na jednym rowerze z team'u Hoffman-Bike, z którymi w późniejszej części mijałem się wiele razy. Dalej trasa prowadziła wzdłóż ścieżek by dojechać do asfaltu, którym dojechałem do podjazdu na Rocha lasem. Przed samym lasem był drugi bufet, z którego skorzystałem. Miły pan podał mi kubek z zimną wodą. Podjazd prowadził laskiem,szutrem i na końcu asfaltem. Tu również udało mi się wyprzedzić kilka osób. Na Rochu odbiliśmy w prawo by za chwilę odbić mocno w lewo i rozpocząć szybki, dosyć trudny zjazd między drzewami.
Tu trzeba było bardzo uważać żeby nie zaliczyć gleby, wszędzie leżało sporo liści i widać było koleiny. W dwóch miejscach była przeprawa przez leśny strumyk.
Na pierwszej przeprawie musiałem zejść z roweru bo był tam niby mostek, ale nie dokończony i nie dało się przez niego przeskoczyć.Tam spotkałem Asię, która 'uciekła mi' zaraz na starcie :) . Druga przeprawa też wyglądała groźnie ale pan ( sędzia/ sanitariusz - nie wiem ) krzyknął: - dasz radę ! - więc zaryzykowałem i przejechałem :)
Po chwili rozpoczął się stromy podjazd po błocie. Tu musiałem zejść z roweru i prowadzić, jak zresztą większość osób w tym miejscu. Gdy podjazd nieco złagodniał ponownie wskoczyłem na rower i wyjechałem na ulicę Wąsacza, z której przeskoczyłem na ul. Podgórskiego. Później terenem prywatnym, szutrem i asfaltem obok cmentarza w Matysówce bardzo stromym zjazdem dojechałem do głównej drogi na Chmielnik. Obok domu ludowego w Matysówce odbiłem w prawo rozpocząłem bardzo 'sztywny' podjazd asfaltem pod przekaźnik w łanach , który mijaliśmy na starcie ale z innej strony. Ten podjazd jest dla mnie największym wyzwaniem. Jedzie się asfaltem cały czas pod górę i jest coraz stromiej. Pierwszą część tego podjazdu musiałem podprowadzić bo po prostu nie miałem siły żeby kręcić. Praktycznie nikt w tym miejscu nie jechał, wszyscy prowadzili rowery. Po dojściu do ostatniej prostej wsiadłem na rower i dawałem z siebie wszystko żeby wyjechać na szczyt.
Udało się dojechać. Potem rozpocząłem 'chłodzący' zjazd w dól najpierw asfaltem a dalej łąką. Tu można było rozwinąć niezłego speed'a. Po chwili się wypłaszczyło i ukazała się ostatnia 'przeszkoda' stromy, błotnisty podjazd. NIe było żadnych szans żeby w tym miejscu jechać, więc znowu prowadziłem rower.
Na ostatnim kilometrze było już z górki, ale trzeba było uważać bo momentami było bardzo wąsko. Jadę w dół zakręcam w lewo a tu krzyczą ze już minąłem metę !
Metę ? a gdzie ta meta ? Nie było żadnych oznaczeń. Kilka osób odpoczywało co prawda na trawie ale napisów brak.
Trochę dziwnie się zakończyła ta trasa.
Cyklokarpaty 2012 Rzeszów - META ???© marektrek
Po chwili dojechała Asia, która również ze zdziwieniem przyjęła informację, że to już koniec trasy. Następnie wspólnie pojechaliśmy ścieżkami rowerowymi na Rynek. Na rynku zjedliśmy makaron z mięsem i czekaliśmy na Pawła, który startował w dystansie Mega i jeszcze jechał.
Cyklokarpaty były dla mnie pierwszą w tym roku imprezą. O organizacji nie będę się rozpisywał, wystarczy wejść na forum cyklokarpaty.pl i poczytać.
Ja chciałem sprawdzić czy dam radę przejechać trasę i jak mój organizm to zniesie. Jestem zadowolony, że ukończyłem ten dystans. Miejsce jakie zająłem, po emocjach związanych z wynikami już tak bardzo mnie nie interesuje. W każdym bądź razie nie byłem ostatni. Muszę jeszcze popracować nad kondycją i wydolnością, ale nie jest chyba aż tak źle jak sam siebie oceniałem.
Tętna i kalorii nie zmierzyłem bo z wrażenia nie włączyłem stopera w pulsometrze.
12 maja kolejna edycja cyklokarpat, tym razem w Pustkowie.
-----
Ślad z GPS'a:
Kategoria maratony, Imprezy, Okolice Rzeszowa, Z podjazdami
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!