Info
avatar
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl



button stats bikestats.pl
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marektrek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Z podjazdami

Dystans całkowity:3309.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:192:02
Średnia prędkość:17.23 km/h
Maksymalna prędkość:71.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:212 (117 %)
Maks. tętno średnie:183 (101 %)
Suma kalorii:133941 kcal
Liczba aktywności:124
Średnio na aktywność:26.69 km i 1h 32m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
36.30 km 0.00 km teren
02:18 h 15.78 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rynek - Łany - Roch - Matysówka - Zalesie czyli Cyklokarpaty 2012

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0

Niedziela godz. 10 , temperatura 18 stopni. Jest piękny słoneczny dzień.
Dziś w Rzeszowie mamy I Edycję Cyklokarpaty 2012. Impreza po raz pierwszy wystartuje z centrum miasta. Z domu wyszedłem nieco wcześniej by opłacić start i odebrać nr startowy. Dobrze, że tak zrobiłem bo na rynku stała już spora grupa uczestników w kolejce. Jak się później okazało kolejki były dwie. Jedna do kasy , a druga po odbiór numerów. Po ok. godzinie stania otrzymałem opaski, naklejkę oraz numer. W wyniku opóźnień start maratonu został przesunięty o 30 min. co wywołało sporo emocji wśród uczestników. Przed samym startem przybyła moja żona z synami żeby mi kibicować.

Przed startem Cyklokarpat 2012 Rzeszów z synami ;) © marektrek

O godz. 11,30 wystartowały dystanse Mega i Giga.
Natomiast o godz. 11,45 wystartował dystans Hobby, w który właśnie uczestniczyłem ( zdjęcie pochodzi od Sylwi).

Cyklokarpaty 2012 Rzeszów, START ! © marektrek


Po starcie, który nosił nazwę 'honorowy' mieliśmy jechać za radiowozem z prędkością max 20 km/h. Niestety już po chwili mój prędkościomierz pokazywał ponad 30 km/h. Peleton się rozciągnął. Ja jechałem sobie spokojnie z prędkością ok 20 - 24 km/h z przekonaniem że pomiar czasu jeszcze nie ruszył.
Gdy dojechałem do ul. Rodzinnej jako jeden z ostatnich okazało się jednak, że tu nie ma żadnego punktu pomiaru czasu i żadnych oznaczeń, że właśnie tu się zaczyna właściwa trasa. Wtedy podniosło mi się ciśnienie. Ruszyłem mocniej i zaczęła się 'walka' z pierwszym ostrym podjazdem 17%.
Ostatnio kilka razy tamtędy jeździłem więc nawet swobodnie mi się podjeżdżało.
Minąłem kilka, może kilkanaście osób na tym podjeździe. Niektórzy już prowadzili swoje rowery. Z pod przekaźnika na Łanach zaczął się zjazd najpierw asfaltem by za chwilę wjechać w teren. Rozpędzony minąłem pierwszy bufet, przy którym stało kila osób i gasiło pragnienie. Dalej był fajny, dobrze oznaczony singletrack w dół. Tam minąłem dwóch bikerów na jednym rowerze z team'u Hoffman-Bike, z którymi w późniejszej części mijałem się wiele razy. Dalej trasa prowadziła wzdłóż ścieżek by dojechać do asfaltu, którym dojechałem do podjazdu na Rocha lasem. Przed samym lasem był drugi bufet, z którego skorzystałem. Miły pan podał mi kubek z zimną wodą. Podjazd prowadził laskiem,szutrem i na końcu asfaltem. Tu również udało mi się wyprzedzić kilka osób. Na Rochu odbiliśmy w prawo by za chwilę odbić mocno w lewo i rozpocząć szybki, dosyć trudny zjazd między drzewami.
Tu trzeba było bardzo uważać żeby nie zaliczyć gleby, wszędzie leżało sporo liści i widać było koleiny. W dwóch miejscach była przeprawa przez leśny strumyk.
Na pierwszej przeprawie musiałem zejść z roweru bo był tam niby mostek, ale nie dokończony i nie dało się przez niego przeskoczyć.Tam spotkałem Asię, która 'uciekła mi' zaraz na starcie :) . Druga przeprawa też wyglądała groźnie ale pan ( sędzia/ sanitariusz - nie wiem ) krzyknął: - dasz radę ! - więc zaryzykowałem i przejechałem :)
Po chwili rozpoczął się stromy podjazd po błocie. Tu musiałem zejść z roweru i prowadzić, jak zresztą większość osób w tym miejscu. Gdy podjazd nieco złagodniał ponownie wskoczyłem na rower i wyjechałem na ulicę Wąsacza, z której przeskoczyłem na ul. Podgórskiego. Później terenem prywatnym, szutrem i asfaltem obok cmentarza w Matysówce bardzo stromym zjazdem dojechałem do głównej drogi na Chmielnik. Obok domu ludowego w Matysówce odbiłem w prawo rozpocząłem bardzo 'sztywny' podjazd asfaltem pod przekaźnik w łanach , który mijaliśmy na starcie ale z innej strony. Ten podjazd jest dla mnie największym wyzwaniem. Jedzie się asfaltem cały czas pod górę i jest coraz stromiej. Pierwszą część tego podjazdu musiałem podprowadzić bo po prostu nie miałem siły żeby kręcić. Praktycznie nikt w tym miejscu nie jechał, wszyscy prowadzili rowery. Po dojściu do ostatniej prostej wsiadłem na rower i dawałem z siebie wszystko żeby wyjechać na szczyt.
Udało się dojechać. Potem rozpocząłem 'chłodzący' zjazd w dól najpierw asfaltem a dalej łąką. Tu można było rozwinąć niezłego speed'a. Po chwili się wypłaszczyło i ukazała się ostatnia 'przeszkoda' stromy, błotnisty podjazd. NIe było żadnych szans żeby w tym miejscu jechać, więc znowu prowadziłem rower.
Na ostatnim kilometrze było już z górki, ale trzeba było uważać bo momentami było bardzo wąsko. Jadę w dół zakręcam w lewo a tu krzyczą ze już minąłem metę !
Metę ? a gdzie ta meta ? Nie było żadnych oznaczeń. Kilka osób odpoczywało co prawda na trawie ale napisów brak.
Trochę dziwnie się zakończyła ta trasa.

Cyklokarpaty 2012 Rzeszów - META ??? © marektrek


Po chwili dojechała Asia, która również ze zdziwieniem przyjęła informację, że to już koniec trasy. Następnie wspólnie pojechaliśmy ścieżkami rowerowymi na Rynek. Na rynku zjedliśmy makaron z mięsem i czekaliśmy na Pawła, który startował w dystansie Mega i jeszcze jechał.

Cyklokarpaty były dla mnie pierwszą w tym roku imprezą. O organizacji nie będę się rozpisywał, wystarczy wejść na forum cyklokarpaty.pl i poczytać.

Ja chciałem sprawdzić czy dam radę przejechać trasę i jak mój organizm to zniesie. Jestem zadowolony, że ukończyłem ten dystans. Miejsce jakie zająłem, po emocjach związanych z wynikami już tak bardzo mnie nie interesuje. W każdym bądź razie nie byłem ostatni. Muszę jeszcze popracować nad kondycją i wydolnością, ale nie jest chyba aż tak źle jak sam siebie oceniałem.
Tętna i kalorii nie zmierzyłem bo z wrażenia nie włączyłem stopera w pulsometrze.
12 maja kolejna edycja cyklokarpat, tym razem w Pustkowie.


-----
Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
15.70 km 0.00 km teren
00:54 h 17.44 km/h:
Maks. pr.:49.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max:189 (104%)
HR avg:162 ( 89%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1120 kcal

Krzyżanowskiego - Roch - trochę lasem - Wieniawskiego

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 0

Sobota godzina 13.30 , temperatura 17 stopni. Jest nieco pochmurno i zapowiada się deszcz z burzą.
Dziś chciałem przetestować przed jutrzejszym wyjazdem trek'a, czy wszystko jest ok.
Wymyśliłem sobie, że podjadę na Rocha a potem jak będą jakieś strzałki to ew. przejadę się lasem. Wystartowałem z Krzyżanowskiego i dalej przez Powst. Styczniowych, Jasińskiego, Powst. Śląskich wyjechałem na ul. Św. Rocha. zaraz za przewyższeniem zobaczyłem jedną strzałkę potem drugą i trzecią, kierującą z głównej w las.

Wjazd do lasu od strony Rocha jest już oznaczony © marektrek


''Strzałeczka'' z bliska , w dolnej części zaproszenie i prośba o nie zrywanie. © marektrek


Gdy robiłem fotki nadjechała grupa kilku rowerzystów, a wśród nich cooltomo, który postanowił przejechać część leśną razem zemną. Reszta pojechała dalej.
My zaczęliśmy zjazd między drzewami. Niestety już po kilkudziesięciu metrach nie było już żadnych oznaczeń i jechaliśmy wg gps'a, na którym miałem 'pzreklikaną tą część trasy. Zjazdy są bardzo szybkie, jest trochę kolein i liści, trzeba uważać. W dwóch miejscach trzeba się przeprawić przez rzeczkę. Po zjeździe zaczyna się podjazd terenem ( ten sam co na skandi) by wyjechać na ul. Wąsacza obok przystanku autobusowego. Dalej jazda asfaltem ul. Podgórskiego by za chwilę jadąc ścieżką przez 'teren prywatny' dojechać stromym zjazdem do głównej drogi na Matysówkę. My postanowiliśmy zjechać w dół ul. Kiepury i dalej Wienawskiego, gdzie rozdzieliliśmy się. Ja pojechałem dalej ul. Powst. Styczniowych i zakończyłem jazdę na Krzyżanowskiego.

Dzisiejszy wyjazd był krótki ale oto mi właśnie chodziło.
Praktycznie nie padało, może trochę przelotnie.Fajnie że nie jechałem sam.
Jutro Niedziela - będzie się działo :)


----
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
35.50 km 0.00 km teren
02:12 h 16.14 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:12.0
HR max:187 (103%)
HR avg:153 ( 84%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2240 kcal

Bożnicza - Łany - Roch - Matysówka - Łany

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 0

Środa godzina 18.30, temperatura ok 12 stopni. Trochę wieje. Dziś z Asią i z Pawłem mamy objechać asfaltowo i terenowo okolice Łanów, Matysówki i Rocha.
Ja wystartowałem z Bożniczej a Paweł i Asia dojechali pod zaporę na Wisłoku.
Pojechaliśmy w kierunku żwirowni, potem ul. Strażacką, Miłą, Karola Wojtyły do ul. Sikorskiego. Później wjechaliśmy w ul. Rodzinną gdzie wjechaliśmy na 17% podjazd pod nadajnik w Łanach. Dalej prosto asfaltem i terenem do drogi na Chmielnik. Następnie skręciliśmy w boczną drogę i na ul.Rocha wjechaliśmy lasem. Z głównej odbiliśmy w lewo na ul. Podgórskiego, z której 'terenem prywatnym' dotarliśmy do Matysówki. Za domem ludowym w Matysówce pojechaliśmy najpierw w dół, by za chwilę rozpocząć podjazd asfaltem pod nadajnik Łany od drugiej , moim zdaniem od najtrudniejszej strony. Na szczycie odbiliśmy w prawo do ulicy Rodzinnej i zjechaliśmy ul. Białogórską oraz terenem by wyjechać na ul. Zelwerowicza. Minęliśmy uczelnie i ul. Łukasiewicza, Sikorskiego i Powst. Warszawy dojechać ścieżkami rowerowymi do zapory, gdzie rozjechaliśmy się. Paweł i Asia do domu a ja Olszynkami, ul. Naruszewicza, Targową, Mickiewicza zakończyłem jazdę na Bożniczej.

Wyjazd ciekawy, dał mi dużo do myślenia.
W niedziele będzie co prawda jazda hobbystyczna, ale jak dla mnie i tak będzie bardzo ciężko.

------
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
17.70 km 0.00 km teren
01:00 h 17.70 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:12.0
HR max:189 (104%)
HR avg:145 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1138 kcal

Krzyżanowskiego - Zalesie - Matysówka - Łany

Poniedziałek, 16 kwietnia 2012 · dodano: 16.04.2012 | Komentarze 0

Poniedziałek godzina 19.15, temperatura 12 stopni. Przez cały dzień zanosiło się na opady, nawet przelotnie popadało. Wieczorkiem jednak chmury przeszły. Postanowiłem zrobić kolejne podejście na moim Faram'ie pod przekaźnik na Łanach. Jako że pomału się robiło coraz ciemniej wziąłem lampki LED oraz czołówkę i pojechałem w stronę Słociny. Dojechałem do skrzyżowania obok szkoły w Słocinie i odbiłem w prawo na ul. Wieniawskiego by wyjechać w Zalesiu na ul. Kiepury i od razu zacząć podjazd pod Matysówkę.
Chciałem utrzymać dobre tempo więc kręciłem mocno. Obok domu ludowego w Matysówce odbiłem w prawo i zacząłem podjazd na Łany, którego ostatnim razem nie udało mi się przejechać nie zsiadając z roweru. Pierwsze kilkadziesiąt metrów nawet jakoś szło, potem lekki zjazd i znowu podjazd, który już nie był taki luźny. Potem znowu lekko w dół i ostro pod górę i w prawo. Do zakrętu było ciężko ale jakoś szło, ale dalej, gdy minąłem ostatnią chatę po prawej mój puls powędrował prawie do 190 i zrobiło się gorąco. Przejechałem jeszcze kilkanaście metrów i ...
musiałem zsiąść z roweru bo nie miałem już 'pary' w płucach. Dotarłszy na szczyt przeklinając i prowadząc rower cały czas się zastanawiałem co jest nie tak. Stwierdziłem, że po prostu jest to brak formy. Ochłonąwszy dojechałem do przekaźnika. Było już całkiem ciemno, ustawiłem aparat na plecaku nastawiłem na samowyzwalacz bez lampy i zrobiłem taką, trochę nieostrą fotkę:

Przekaźnik Łany nocą © marektrek


Nałożyłem czołówkę i pojechałem w ciemnościach w dół, do ul. Rodzinnej i dalej przez Sikorskiego, obok Katedry. Dojechałem do skrzyżowania z Armii Krajowej, a jako, że dawno nie jeździłem obwodnicą, postanowiłem właśnie nią wrócić do domu. Dojechałem do Al. Niepodległości i jazdę zakończyłem na Krzyżanowskiego.

Przejazd trwał 1 godz. mimo dobrego tempa na początku nie jestem zadowolony, brak formy jest widoczny.
Jak się nic nie zmieni to czarno widzę tą niedzielę mimo że to tylko hobby.

--------
ślad z GPS'a :



Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:04 h 18.75 km/h:
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max:187 (103%)
HR avg:131 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1292 kcal

Krzyżanowskiego - Roch - Łany - Biała

Piątek, 13 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 0

Piątek godzina 17.30 , temperatura 16 stopni. Słonko świeci. Myślałem że dziś nie uda mi się pojeździć, bo o 20 w RedZone gra Tarantula i Brown a ja mam zaproszenie i pasuje pójść. Wsiadłem więc na Faram'a i pojechałem w stronę Rocha. Faram ma tylko 6 przerzutek z tyłu i jest dość ciężki i nie ma żadnej amortyzacji. Jednak ostatnio przeszedł gruntowny przegląd i jest przygotowany do jazdy. O dziwo nawet nieźle się jechało.
Na podjeździe na Rocha miałem niezłe tempo i szybko wjechałem na górę.
Następnie skręciłem w ul. Podgórskiego po czym przez teren prywatny dojechałem do zjazdu na Matysówkę obok cmentarza. Stamtąd skierowałem się na najtrudniejszy jak dla mnie podjazd na łany właśnie od strony Matysówki:

W oddali przekaźnik łany - dzisiejszy cel © marektrek

Szybki zjazd do ulicy głównej skręt w lewo a za chwilę w prawo i rozpoczyna się moja 'mordęga' :) Faram daje radę, ja nie zupełnie. Praktycznie cały podjazd kręciłem, ale na ostatnich metrach ( na wysokości drzewek) zsiadłem z roweru. Nie udało się tym razem pokonać tego odcinka na raz. Idąc 'z buta' dotarłem na szczyt.
Ptaszki ćwierkają, słoneczko zachodzi, widok piękny a serce wali jak młot.

Już prawie pod przekaźnikiem, słońce już zachodzi © marektrek

Uspokoiwszy nieco tętno, pomknąłem w stronę parku linowego w Białej.
Podczas zjazdu spotkałem grupę, wjeżdżającą pod przekaźnik od strony Białej.
Dojechałem do znaku 17% ...

fotka przed zjazdem - będzie speed :) © marektrek

... by po chwili rozpędzić Faram'a do 62,5 km/h :)

Dalej ul. Sikorskiego w Miłą, a dalej Strażacką, Żwirowną, tunelem, Olszynkami, ul. Podpromie na Trasę Zamkową, mjr.Kopisto i meta na Krzyżanowskiego.

Średnia prędkość wyszła jak na mnie dość wysoka ale muszę jeszcze potrenować bo z kondycją słabo szczególnie na ostrych podjazdach. Tym bardziej, że to był asfalt a jak dodam do tego teren to będzie jeszcze gorzej.

-----
Trasa przejazdu:



Dane wyjazdu:
33.00 km 0.00 km teren
01:51 h 17.84 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max:192 (106%)
HR avg:146 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2075 kcal

Bożnicza - Staroniwa - Niechobrz - Mogielnica - Boguchwała

Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 0

Środa godzina 18.10, temperatura 16 stopni, fajna pogoda. Po zamknięciu serwisu razem z Pawłem pojechaliśmy w teren przetestować opony w moim TREKU. Dziś także przyszły pedała SPD wraz z blokami, więc postanowiłem przy okazji przetestować jak się na nich jeździ. Z Bożniczej Paweł wyjechał nieco wcześniej aby coś zjeść oraz zmienić Mongoose'a na DB, a ja miałem po niego przyjechać za chwilę. O 18,30 wyjechaliśmy z Poznańskiej w kierunku Kielanówki. Jechaliśmy ul. Zawiszy Czarnego, Boya Żeleńskiego, Magazynową, Staroniwską, gdzie spotkaliśmy zjeżdżających Magdę i Acka, których znam ze wspólnego ogniska na Grochowicznej. Ze Staroniwskiej zjechaliśmy na ul. Kresową, gdzie po kilkuset metrach zaczął się 'teren', bardzo fajna trasa, praktycznie bez błota, sam szuter, polne ścieżki i trawy. Po polach biegały sarenki i zające, zaledwie kilka kilometrów od Rzeszowa.

Było już po 19 a wciąż było jasno, wyjąłem aparat i pstryknąłem fotki obok przekaźnika gdzieś w polu:

Widok na Rzeszów od strony Kielanówki © marektrek


Stacja przekaźnikowa okolice Kielanówki © marektrek


Tak jechaliśmy ścieżkami do Niechobrza i dalej do Mogielnicy. Potem przez Boguchwałę, do Rzeszowa zrobiło się ciemno, więc jechaliśmy już z oświetleniem. Następnie Zwięczycką, schodami ( wnosząc rowery) do góry dojechaliśmy nad Wisłok. Brzegiem Wisłoka do Zapory, gdzie Paweł pojechał do siebie, a ja dalej Olszynkami do ul. Spytka Ligęzy, przez Targową dojechałem na Bożniczą.

Nowe pedała się sprawdziły, dużo łatwiej się kręci, pozostaje jeszcze kwestia opanowania szybkiego wypinania i zapinania butów, ale nie ma tragedii :)
Na razie siła wypinania jest ustawiona na minimum, z czasem pewno trzeba będzie podkręcić.

----
Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
29.40 km 0.00 km teren
01:32 h 19.17 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:12.0
HR max:182 (100%)
HR avg:145 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1791 kcal

WielkoSobotnio na Magdalenkę

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 0

Wielka Sobota, godzina 17.20 , temperatura 12 stopni. Nawet świeci troszkę słońce, postanawiam wjechać na Magdalenkę ale tym razem od strony Malawy.
Wyjeżdżając z Bożniczej widziałem, że zaczyna się chmurzyć. Pojechałem ul. Lwowską, na Olbrachta gdzie przesmykiem wskoczyłem na ul. Słocińską, która prowadzi do Malawy. Gdy wyjechałem z Rzeszowa zaczęło lekko kropić, ale zbytnio się tym nie przejąłem i jechałem dalej.
Podjazd na Magdalenkę jest podobny do podjazdu na Matysówkę, jedzie się i jedzie ... :) pod koniec wzniesienia jest troszkę stromiej ale za to ciekawiej. Jak już wjechałem na 'betony' to zaczęło nieco mocniej padać, więc przyśpieszyłem i pomyślałem że pod kościółkiem w Magdalence przeczekam ten deszcz. Pod bramą kościółka przestało padać.
No to wyjąłem aparat i pstryknąłem wielkanocną fotkę z jajkiem:

Wielka Sobota - Magdalenka , rower i jajko :) © marektrek


a jak już zrobiłem jedną, to stwierdziłem że zrobię zbliżenie i przy okazji złożę wszystkim rowerzystom i nie tylko życzenia:

Wesołych Świąt ! Życzy marektrek © marektrek


Następnie pojechałem szutrem w dół w stronę Chmielnika. Podczas tego zjazdu trzeba było uważać, bo było błoto oraz dziury a w tych dziurach stała woda. Zjazd był szybki. Wyjechałem za kościołem na drodze do Chmielnika i skierowałem się na Matysówkę kolejnym podjazdem. Po kilku minutach, tak gdzieś w połowie podjazdu na Matysówkę rozpadał się deszcz, już nie delikatnie, ale tak na całego.
W deszczu wjechałem i w deszczu zjeżdżałem. Na drodze było mokro i cały czas deszcz padał mi prosto w twarz. Na Zalesiu skręciłem w ulicę Wieniawskiego i pomknąłem na Słocinę. Deszcz cały czas padał. W sumie już do samego końca jechałem w deszczu. Kurtka trochę przemokła, spodnie też trochę no i buty też.
Jednak nie czułem zimna. Wyjazd całkiem udany, jazda w deszczu była nowym doświadczeniem. Zastanawiałem się czy mój gps i pulsometr wytrzyma i nie zamoknie - nie zawiodłem się, nie przemokły oba urządzenia.

Wesołych Świąt !

Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
27.00 km 0.00 km teren
01:26 h 18.84 km/h:
Maks. pr.:58.40 km/h
Temperatura:11.0
HR max:184 (101%)
HR avg:151 ( 83%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1435 kcal

Bożnicza - Matysówka - Chmielnik - Roch

Wtorek, 3 kwietnia 2012 · dodano: 03.04.2012 | Komentarze 1

Wtorek, godzina 18.10, temperatura 11 stopni. Pogoda całkiem znośna, wiatr co prawda wieje ale umiarkowanie, deszcz nie pada. Wreszcie znalazłem trochę czasu, żeby wyskoczyć w tygodniu na rower. Przyjechałem na Bożniczą o 18 i razem z Pawłem zamknęliśmy serwis i pojechaliśmy, Paweł do domu a ja w kierunku żwirowni na Matysówkę. Olszynki pokonałem w olimpijskim tempie z prędkością ok. 30 km/h. Za tunelem Paweł pojechał do siebie, a ja ruszyłem w kierunku Matysówki. Od żwirowni ruszyłem asfaltem ulicą Strażacką a dalej Robotniczą, Wieniawskiego, Kiepury. Następnie zaczął sie podjazd na Matysówkę, jechałem swoim tempem, kontrolując puls ale i tak skakał do prawie 190. Z Matysówki, na szczycie odbiłem w prawo i pojechałem w stronę Chmielnika, zaczęło się ściemniać i stwierdziłem, że w teren już chyba nie pojadę.

Dziś w teren jednak nie pojadę © marektrek


Zjechałem z górki, asfaltem rozwijając prawie 60 km/h, aby za chwilę rozpocząć kolejny podjazd tym razem na Rocha. Po wjechaniu na Rocha, szybciutko w dół, przez Słocinę, Powstańców Wielkopolskich, Leszka Czarnego, Lwowską na Bożniczą.
Szybka jazda, dwa podjazdy, było bardzo fajnie.

Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
36.40 km 0.00 km teren
02:05 h 17.47 km/h:
Maks. pr.:54.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max:192 (106%)
HR avg:164 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2227 kcal

Oficjalne rozpoczęcie sezonu rowerowego - Rzeszów - Grochowiczna

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 26.03.2012 | Komentarze 4

Sobota, godzina 11,45 , temperatura 16 stopni. jest cieplutko, słońce świeci.
Z Bożniczej wyruszam na spotkanie i wspólny wyjazd inaugurujący 'oficjalnie' otwarcie sezonu rowerowego w Rzeszowie. Zbiórka zaplanowana była na 12.00 obok nowego tunelu pod mostem karpackim. Na miejscu było już sporo luda. Odczekaliśmy do 12,15 i w sile ok. 25 - 30 osób wyruszyliśmy w kierunku Boguchwały a docelowo na Grochowiczną.
Przejazd zalewem wzbudzał ogólne zainteresowanie spacerowiczów z powodu naszej liczebności. Przed Lisią Górą bezwiednie rozdzieliliśmy się na dwie grupy, jedni pojechali właśnie przez Park Lisia Góra, a drudzy ( w tym ja ) dalej zalewem do końca trasy rowerowej. Spotkaliśmy się już w Boguchwale przy sklepie 'Jedynka' gdzie, ci którzy nie wzięli wałówki dokonali niezbędnych zakupów.
Po krótkiej przerwie pojechaliśmy dalej, zjeżdżając z głównej ulicy Boguchwały na boczne, by dalej już trochę asfaltem i terenem przez Lutoryż na Grochowiczną.

W drodze na Grochowiczną - odpoczynek przed podjazdem © marektrek


Mieliśmy jeden podjazd do pokonania więc nie było większych problemów, aczkolwiek grupa się nieco rozciągnęła, mnie spadł na samym początku łańcuch ale w sumie to wystarczyło go nałożyć i jechać dalej.

Już prawie na szczycie - ostatnie metry i ognicho ! © marektrek


Na miejscu już płonęło ognisko, więc wystarczyło przygotować kij, nabić kiełbasę i smażyć :)

Wszyscy na miejscu, ognicho się pali, kiełbaski smażą, jest dobrze. © marektrek


Podczas konsumpcji odbywały się dyskusje, wymiany doświadczeń, zawieranie nowych znajomości. Atmosfera była bardzo przyjemna.
Po jakichś 2 godzinach zaczęliśmy się rozjeżdżać. Jedni pojechali w stronę Babicy, drudzy pod krzyż w Niechobrzu, ja w raz z Asią, Pawłem, Sebastianem i kilkoma bikerami wróciliśmy tą samą drogą do Rzeszowa.
Wyjazd bardzo udany, pogoda dopisała było super.
W piątek w Rzeszowie MasaKrytyczna, będzie znowu okazja żeby się spotkać i pogadać w większym gronie.

Zdjęcia nie są mojego autorstwa, mam je od Pawła i od Snajpera (Karola), którzy 'natrzaskali' ich dość sporo podczas całego wyjazdu, za co bardzo im dziękuję.

Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
33.00 km 0.00 km teren
02:17 h 14.45 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max:189 (104%)
HR avg:160 ( 88%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2560 kcal

Boznicza - Roch - Magadalenka - Zalesie

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 3

Niedziela godz. 13.00, temperatura 16 stopni, słońce świeci , jest cieplutko.
Pora przywitać się z Magdalenką, podjazdem ze skandii mini.
Pojechałem ul. Lwowską, obok szpitala nr 2, ul. Leszka Czarnego, Witolda, Św. Rocha. Dalej terenem przez las do głównej, w lewo i za mostkiem w prawo na mocny podjazd na Magdalenkę. Dziś widziałem wiele osób na rowerach jadących do i z Rocha. Kilku nawet udało mi się wyprzedzić,a na ostanich metrach pod samą Magadlenką zostałem minięty przez dziewczynę i jej KTM'a :)

Na górze zrobiłem obowiązkową fotkę.

Magdalenka - w oddali przekaźnik © marektrek


Następnie udałem się w kierunku przekaźnika żeby zjechać sobie w dół terenem.
Nie powiem żeby było łatwo, wszędzie błoto i woda, było bardzo ślisko. Po bokach sucha trawa. Zjeżdżam ostrożnie bo można zaliczyć glebę i nieco się pobrudzić.
Taki zjazd trochę się ciągnie ale jakoś dałem radę. Podczas zjazdu spotykam rowerzystę, który twardo jedzie pod górę tym błotem, którym właśnie zjeźdzałem.
Ciekawe czy wyjechał, chyba raczej musiał podprowadzać.
Również podczas zjazdu na pustych przestrzeniach ktoś dał ogłoszenie:

Kto chce kupić działkę ?? W oddali przekaźnik na Magdalence © marektrek

Nie wiem czy znajdzie chętny bo tu normalnego dojazdu nie ma...

Dojechałem do asfaltu. Koła całe w błocie, ale w rowie jest śnieg - no to rower do śniegu na czyszczenie. Nawet ładnie zeszło błotko, nie całe ale od razu lepiej. Ile razy tamtędy jadę zawsze mnie intrygowało to coś:

Smok ? Statek ? - po prostu cudo !! :) © marektrek


Ciekawe jaką skrywa historię :)

Dalej jazda w terenie, znowu błoto i woda. Trochę pobłądziłem mimo nawigacji.
No ale jakoś dojechałem, co prawda chciałem wyjechać ulicą Wąsacza a nie Św. Michała ale ważne że na asfalt. Zjechałem ul. Św Rocha na ul. Wieniawskiego do Zalesia, potem Robotniczą, Strażacką do żwirowni. Następnie przejazd tunelem pod mostem Karpackim, olszynkami, Targową, do bazy na Bożniczej.

Od żwirowni, przez całe olszynki przemieszczają się całe masy ludzi na rowerach, rolkach, z wózkami i bez. Bardzo trzeba uważać żeby na kogoś nie wpaść. Robi się bardzo ciasno i niebezpiecznie. Dodatkowo jest już czynna wypożyczalnia rowerków 4-ro kołowych dla dzieci. Maluchy jeżdżą nie patrząc na nic.

Wyjazd był bardzo udany, pogoda również dopisała.

Ślad z GPS'a: