Info
avatar
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl



button stats bikestats.pl
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marektrek.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
29.40 km 0.00 km teren
01:32 h 19.17 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:12.0
HR max:182 (100%)
HR avg:145 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1791 kcal

WielkoSobotnio na Magdalenkę

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 0

Wielka Sobota, godzina 17.20 , temperatura 12 stopni. Nawet świeci troszkę słońce, postanawiam wjechać na Magdalenkę ale tym razem od strony Malawy.
Wyjeżdżając z Bożniczej widziałem, że zaczyna się chmurzyć. Pojechałem ul. Lwowską, na Olbrachta gdzie przesmykiem wskoczyłem na ul. Słocińską, która prowadzi do Malawy. Gdy wyjechałem z Rzeszowa zaczęło lekko kropić, ale zbytnio się tym nie przejąłem i jechałem dalej.
Podjazd na Magdalenkę jest podobny do podjazdu na Matysówkę, jedzie się i jedzie ... :) pod koniec wzniesienia jest troszkę stromiej ale za to ciekawiej. Jak już wjechałem na 'betony' to zaczęło nieco mocniej padać, więc przyśpieszyłem i pomyślałem że pod kościółkiem w Magdalence przeczekam ten deszcz. Pod bramą kościółka przestało padać.
No to wyjąłem aparat i pstryknąłem wielkanocną fotkę z jajkiem:

Wielka Sobota - Magdalenka , rower i jajko :) © marektrek


a jak już zrobiłem jedną, to stwierdziłem że zrobię zbliżenie i przy okazji złożę wszystkim rowerzystom i nie tylko życzenia:

Wesołych Świąt ! Życzy marektrek © marektrek


Następnie pojechałem szutrem w dół w stronę Chmielnika. Podczas tego zjazdu trzeba było uważać, bo było błoto oraz dziury a w tych dziurach stała woda. Zjazd był szybki. Wyjechałem za kościołem na drodze do Chmielnika i skierowałem się na Matysówkę kolejnym podjazdem. Po kilku minutach, tak gdzieś w połowie podjazdu na Matysówkę rozpadał się deszcz, już nie delikatnie, ale tak na całego.
W deszczu wjechałem i w deszczu zjeżdżałem. Na drodze było mokro i cały czas deszcz padał mi prosto w twarz. Na Zalesiu skręciłem w ulicę Wieniawskiego i pomknąłem na Słocinę. Deszcz cały czas padał. W sumie już do samego końca jechałem w deszczu. Kurtka trochę przemokła, spodnie też trochę no i buty też.
Jednak nie czułem zimna. Wyjazd całkiem udany, jazda w deszczu była nowym doświadczeniem. Zastanawiałem się czy mój gps i pulsometr wytrzyma i nie zamoknie - nie zawiodłem się, nie przemokły oba urządzenia.

Wesołych Świąt !

Ślad z GPS'a:



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!