Info
avatar
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl



button stats bikestats.pl
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marektrek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Imprezy

Dystans całkowity:767.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:15
Średnia prędkość:15.26 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:193 (106 %)
Maks. tętno średnie:183 (185 %)
Suma kalorii:30884 kcal
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:22.56 km i 1h 28m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
18.10 km 0.00 km teren
01:31 h 11.93 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:32.0
HR max:186 (102%)
HR avg:176 ( 97%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1964 kcal

Cyklokarpaty 2012 - Pruchnik - mini - w upale

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 0

zaległości ....

Niedziela, upał 32 stopnie, w Pruchniku kolejna edycja Cyklokarpty.
Startuję na dystansie mini - niby 18 km, ale to było jedno z najcięższych 18 kilometrów jakie przejechałem.
Nowy Trek działał praktycznie bez zarzutu, aczkolwiek kilka razy musiałem zakładać łańcuch bo się zacinał. Jedzie się zdecydowanie wygodniej i pewniej niż na poprzednim 6500, który również dawał radę.
Zaraz po pierwszym podjeździe wjechaliśmy do lasu gdzie zaliczyłem konkretną glebę i rozwaliłem prawy łokieć. Na mecie okazało się że tylko zdarłem dużo skóry i mocno poobijałem się. Hak przerzutki tylnej też został zgięty i przerzutki trochę gorzej wskakiwały. Jednak te urazy były niczym w porównaniu z kilkoma osobami, które nie ukończyły trasy z powodu przegrzania. Cały czas jechałem w okolicach mojego HR Max i obawiałem się czy dojadę do końca.

Cyklokarpaty 2012 - Pruchnik - na podjeździe w upale © marektrek


Cyklokarpaty 2012 - Pruchnik - upał + błoto © marektrek


Cyklokarpaty 2012 - Pruchnik - Błoto, błoto © marektrek


Pruchnik to była walka z okropnym upałem, z natrętnymi muchami/bąkami i z samym sobą. Ostatni podjazd/podejście na 'Golgotę' to była już masakra.
Każdy kto dojechał do mety był zwycięzcą.
Dojechałem do końca i jestem zadowolony.

----
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
16.50 km 0.00 km teren
01:26 h 11.51 km/h:
Maks. pr.:23.80 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

RzMK 2012 - Czerwiec - Intergracyjna Masa krytyczna

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 0

sporo zaległości z Czerwca ...

Czerwcowa Rzeszowska Masa Krytyczna integracyjna wraz z rolkarzami.
Tempo jazdy bardzo, bardzo spokojne.

RzMK 2012 - Czerwiec © marektrek


----
ślad z GPS'a:
Kategoria Imprezy, Po Rzeszowie


Dane wyjazdu:
26.70 km 0.00 km teren
01:24 h 19.07 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:27.0
HR max:191 (105%)
HR avg:183 (101%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1728 kcal

Cyklokarpaty 2012 - Jasło

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 1

Zaległości ciąg dalszy ....


Sobota, godzina 8,30. Dziś jedziemy do Jasła na kolejną edycję Cyklokarpat, tym razem w Jaśle. Szybkie pakowanie rowerów na Bożniczej i jazda do Jasła. Na wylotówce z Rzeszowa mimo soboty korek, objeżdżamy więc przez ul. Przemysłową. W Boguchwale wypadek, droga zamknięta, jedziemy przez Niechobrz. Droga zaczyna się niebezpiecznie wydłużać. Dalej już bez problemów, dojeżdżamy do Jasła. Jesteśmy na miejscu jakąś godzinę przed startem. Wydawanie numerków idzie szybko. Słońce przygrzewa, zapowiada się upalny dzień. O 11:30 wystartowały dystanse Mega i Giga a o 11:30 wystartował dystans Hobby - czyli ja i Asia.

Cyklokarpaty 2021 - Jasło - Start ! © marektrek


Trasa na początku biegnie przez miasto, po ostatniej 'akcji' z łańcuchem w Wierchomli mam nowy łańcuch KMC Z9200, który niestety spada na jednym z pierwszych zakrętów w Jaśle. Zakładam łańcuch, motor zamykający wyścig czeka na mnie, jestem ostatni ... Jadę szybko, doganiam pierwszych zawodników z końca stawki ale chyba jakieś fatum wisi nade mną bo po kilku minutach , na pierwszym podjeździe znowu mi spada łańcuch... "Już po zawodach" myślę, nie da się tak jechać ... zrezygnowany zakładam łańcuch ponownie. Jestem znowu na końcu peletonu. Pod górkę dokręcam i dojeżdżam do ogona. Pomału wspinam się wyżej, zostawiając za sobą kolejnych zawodników.
Cyklokarpaty 2012 - Jasło - Na podjeździe © marektrek

Jest gorąco, duszno, a ja za mocno daję, długo tak nie wytrzymam. Jadę na tętnie ponad 190 czyli za wysoko, ale adrenalina i złość jakoś mnie trzyma i nie czuję aż tak bardzo zmęczenia. Na zjazdach piję po kilka łyków i dokręcam ile się da.
Po drodze mijam kolejnych zawodników ale jeszcze sporo osób jest z przodu. Na asfaltowym, stromym podjeździe ktoś zostaje ukąszony przez jakiegoś owada i mocno puchnie. Dzwonimy z trasy po pogotowie i jedziemy dalej. Zjazd daje chwilę wytchnienia by zaraz wpaść do lasku i prosto w błoto, jadąc dosyć szybko słyszę, jak ktoś przede mną krzyczy " kur.. !" i leży. Zwalniam i omijam gościa, który podnosi się z błota. Jedziemy dalej, dojeżdżamy do słynnej 'tarki', o której tylko słyszałem że istnieje, teraz miałem okazję na własnej skórze przekonać się co to znaczy jazda po pozostałościach po torach kolejowych. Wyterepało mnie za wszystkie czasy, pod koniec 'tarki' stoją ludzie z aparatami i pstrykają fotki.

Cyklokarpaty 2012 - Jasło - do mety już nie daleko ! © marektrek


Do mety jeszcze kilka kilometrów. Wjeżdżamy z powrotem do Jasła. Przejazd przez most i już tylko ostatni odcinek po nasypie i koniec. Na nasypie dochodzę jeszcze dwóch zawodników i wpadam na metę. Asia wjechała już parę minut wcześniej. Wymieniamy uwagi co do przebiegu trasy. Czekamy na wstępne wyniki.
Asia jest 4 w swojej kategorii a ja ... ostatni nie jestem ( pierwszy też nie ) czyli nie jest źle. Dobrze że łańcuch jakoś się trzymał bo byłem na krawędzi załamania i zwątpienia. Ten wyjazd był bardzo męczący mimo że sama trasa nie była aż tak trudna.

----
ślad z GPS'a:



Dane wyjazdu:
18.00 km 0.00 km teren
01:29 h 12.13 km/h:
Maks. pr.:47.90 km/h
Temperatura:19.0
HR max:191 (105%)
HR avg:179 ( 98%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1780 kcal

Cyklokarpaty 2012 - Wierchomla

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 0

wpis niestety z kilkudniowym opóźnieniem ...

Niedziela, godz. 5:45 nieco spóźniony, przyjeżdżam pod serwis, gdzie czekają już na mnie Asia, Paweł i Piotrek. Rozkręcamy rowery i pakujemy się do wozu. Dziś pojeździmy trochę po Wierchomli, Ja z Asią trochę mniej a Paweł z Piotrkiem więcej ;). Ok. 6:15 Wyjechaliśmy z Rzeszowa w kierunku Tranowa. Jechało się normalnie, bezproblemowo. Do Nowego Sącza przyjechaliśmy po 8, a do Wierchomli dotarliśmy około 9.
Parking był już nieco zapełniony, ale udało się nam znaleźć wolne miejsce.

Cyklokarpaty 2012 - Wierchomla - reBike iMpulse Team © marektrek


Cyklokarpaty 2012 - Wierchomla - na parkingu © marektrek


Przed samą Wierchomlą przypominałem sobie, że mój numer startowy i chip został w Rzeszowie. Biuro zawodów było umiejscowione w holu hotelu SKI&SPA; Resort. Opłaty i rejestracja zawodników odbywały się na bieżąco. Zgłosiłem brak numeru i za dodatkową opłatą otrzymałem 'tymczasowy' numer i nowy chip. Każdy rejestrujący otrzymał butelkę z Piwniczanką, naklejkę z cyklokarpat i jakieś karty rabatowe do restauracji w Nowym Sączu. Powoli zjeżdżało się coraz więcej osób. Górskie powietrze i górskie widoki napawały optymizmem i wszystkim udzielał się dobry nastrój, pomimo że zapowiadali na dzień dzisiejszy deszcz, i że wczoraj w dość mocno padało.
Start odbył się planowo, najpierw wystartowały dystanse Mega oraz Giga. My 'hobbyści' wystartowaliśmy o 11:30. Jak zwykle na początku wszyscy ruszyli z kopyta. Ja spokojnie swoim tempem, na końcu stawki dojechałem do miejsca gdzie zaczyna się 7 kilometrowy podjazd...
Na początku podjazdu wiele osób jeszcze było przede mną, ale po chwili zacząłem mijać pierwszych zawodników. Asia też ruszyła mocniej i po chwili już ją straciłem z oczu - brawo ! Jechaliśmy cały czas w górę leśną ścieżką, która wiła się ' w nieskończoność'. Po ok. 35 -40 minutach zaczął padać deszcz, który sprawił, że lepiej się poczułem. Pomyślałem tylko żeby nie padało podczas zjazdu bo może być nieciekawie. Tętno podczas podjazdu oscylowało praktycznie cały czas w okolicach 185-190 czyli mój hr max. Na 5 kilometrze był bufet, ale jakoś nie miałem czasu żeby z niego skorzystać bo pojawiła się szansa żeby wyprzedzić jeszcze kilku zawodników właśnie w tym miejscu. Za bufetem był stromy, kamienisto-korzenny podjazd. Nie udało mi się na niego wjechać. Jednak prowadząc rower wyprzedziłem ze dwie osoby walczące na 'młynku' z tym podjazdem. Później się nieco wypłaszczyło, ale to nie był jeszcze koniec podjazdu.
Cyklokarpaty 2012 - Wierchomla - cały czas w górę, teraz przez łąkę © marektrek

Chwila wytchnienia na łące i znowu w las, i znowu ostro pod górę. Wszędzie leżały kamienie i wystawały korzenie. W pewnym momencie musiałem znowu podprowadzać rower bo nie dało się jechać. Jeszcze kilka minut 'walki' i zaczął się zjaaaaaaazd. Nareszcie ! Na początku jeszcze terenem, ale po kilku kilometrach zaczęła się szybka jazda po leśnej ścieżce. Było szeroko i szybko. Trzeba było uważać ale można było przycisnąć. W pewnym momencie dojechałem do Asi, która mi 'uciekła' na początku. Jeszcze przez przez górską rzeczkę i dalej w dół. Starałem się jeszcze 'dokręcać' na zjeździe, ale na ostatnich 2-ch kilometrach do moich uszu dobiegało cykliczne 'klik' z tyłu. Zacząłem 'kombinować' z przerzutką tylną ale nic to nie dawało, trudno pomyślałem - do mety jakoś dojadę a potem się zobaczy co tak klika, ale niestety, podczas 'wyjścia' z ostatniego zakrętu przerzuciłem przerzutkę na wyższy bieg i 'depnąłem' żeby nabrać prędkości na prostej. Zamiast przyśpieszyć stanąłem w miejscu, robiąc przednią korbą ze 200 rpm/min. Patrzę a tu łańcuch, nowiutki łańcuch, wczoraj założony, leży na ziemi ... Ludzie krzyczą: biegnij! już niedaleko ! Zrezygnowany zaczynam truchtać do mety. Po chwili nadjeżdża Asia i gna do mety, za chwilę następny zawodnik, a ja sobie truchtam dalej, oglądam się za siebie, widzę że właśnie wyjechała z 'lasu' kolejna osoba. Myślę sobie wystarczy! biegnę do mety ... udało się ! Wbiegłem wcześniej. Ludzie bija brawa i robią zdjęcia jakbym conajmiej był pierwszy :) Na mecie już jest dobrze, dotarłem do końca, udało się.

Cyklokarpaty 2012 - Wierchomla - sprint do mety ;) © marektrek


Cyklokarpaty 2012 - Wierchomla - łańcuch na kierownicy :P © marektrek

Gadamy z Asią. Ja jeszce staram sie jakoś połączyć ten feralny łańcuch, ale odpuszczam, dziś i tak już nigdzie nie jadę na rowerze.
Myjemy rowery i pakujemy je do auta. W samą porę to zrobiliśmy bo po chwili się rozpadało i to bardzo mocno.
Czekamy na Pawła i Piotrka, którzy pojechali dystans Mega. Po ich powrocie i umyciu rowerów zapakowaliśmy wszystko do samochodu i poszliśmy zjeść
posiłek regeneracyjny w postaci makaronu z mięsem. Była również gratisowa herbata z cytryną, która była bardzo na miejscu bo padał deszcz i zrobiło się zimno. Nie zabrakło też pomarańczy i bananów. Na dekorację nie czekaliśmy i po posiłku wyjechaliśmy z Wierchomli w kierunku Rzeszowa. W drodze powrotnej jeszcze przez chwilę padało, ale później już było OK.
Impreza udana, organizacja wypadła znacznie lepiej niż w Rzeszowie i Pustkowie. Mimo przygody z łańcuchem jestem zadowolony. Za tydzień Jasło.


--------
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
21.10 km 0.00 km teren
01:45 h 12.06 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Święto Cyklicze Rzeszów 2012 + Niedzielny lajcik po Rzeszowie

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 0

Niedziela godzina 15:45, temperatura 25 stopni. Ładna pogoda, słońce świeci ale czasami się chmurzy. Po wczorajszej II-giej Łańcuckiej Roweromanii dziś spokojnie z rodzinką jedziemy do parku Olszynki nad Wisłokiem na Rzeszowską edycję Święta Cyklicznego. Nie będziemy jednak jechać z główną grupą ale weźmiemy udział w przejeździe dziecięcym. Najmłodszy syn z żoną na jednym rowerze w foteliku, starszy na Giancie i ja na Faramie.
Na miejscu, pod sceną otrzymaliśmy szprychówki, które po zakończeniu przejazdu wezmą udział w losowaniu nagród dla najmłodszych.

Święto Cykliczne Rzeszów 2012 - szprychówka © marektrek


Świeto Cykliczne Rzeszów 2012 - Więcej szprychówek ;) © marektrek


Poczekaliśmy na spóźnialskich i ruszyliśmy wzdłuż Wisłoka ścieżką rowerową w kierunku placu zabaw nad zalewem. Jechaliśmy pomalutku bo sporo dzieci miało rowerki z bocznymi kółkami i musieliśmy na nich czekać. Fajna odmiana, dla kogoś kto czasami się lubi pościgać ;) Po powrocie na pod scenę odbyło się losowanie. Dzieci wygrywały nagrody rzeczowe. Prowadzący fajnie prowadził losowanie. Wszyscy byli zadowoleni z nagród. Po losowaniu pojechaliśmy na rzeszowski Rynek ale się okazało, że odbywa się tam marsz w obronie życia i rowery nie są mile widziane przez uczestników pochodu. Przedarliśmy się przez Rynek i udaliśmy się do Biedronki na lody ;). Po jakiejś chwili pojechaliśmy z powrotem nad Wisłok pod scenę, gdzie odbywał się już piknik rowerowy i imprezy towarzyszące Świętu Cyklicznemu.
Organizatorzy przygotowali ciekawy program. Również odbyło się losowanie numerów szprychówek, które dostępne były przed głównym przejazdem.
Ludzi było sporo. Widać że organizatorzy włożyli mnóstwo pracy tą imprezę.
Na koniec odbył się mecz BikePolo w okrągłym basenie po fontannie nad Wisłokiem.
Ja ze starszym synkiem postanowiłem przejechać jeszcze trasę z Olszynek przez Lisią Górę, a żona pojechała z najmłodszym na plac zabaw nad zalewem.
Drugi raz starszy syn jechał tą trasą zemną i muszę powiedzieć że nieźle mu szło.
Szkoda, że nie mógł być wczoraj w Łańcucie, ale miał ważny szkolny mecz piłkarski. Z placu zabaw pojechaliśmy ścieżką rowerową do domu. Po drodze złapał nas deszcz i nie było zbyt przyjemnie.
Dziś była spokojna jazda, dzieci maiły dużo frajdy - niedziela udana.

----
ślad przejazdu - odręcznie rysowany:


Dane wyjazdu:
23.60 km 0.00 km teren
01:39 h 14.30 km/h:
Maks. pr.:31.40 km/h
Temperatura:14.0
HR max:183 (101%)
HR avg:174 ( 96%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1941 kcal

II Łańcucka Roweromania - Lasek Bażantarnia.

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 1

Sobota, godzina 9.30 , temperatura 14 stopni, słońce świeci ale wieje silny wiatr. Po raz drugi jestem w Łańcucie, tym razem na 'II Łańcuckiej Roweromanii'.
Będziemy jeździć ' w kółko ' dookoła Łańcuckiego mosir'u, po lasku 'bażantarnia'. Przyjechałem samochodem z rodziną. Mój najmłodszy syn też weźmie dziś udział w specjalnym 'wyścigu dla dzieci'.

II-ga Łańcucka Roweromania 2012 - mój syn też startuje :) © marektrek


Opłata startowa to 20 zł, w której zawierał się koszt pomiaru czasu, zabezpieczenia trasy, posiłek regeneracyjny, kiełbaski i kaszanka z grill'a przed startem , drożdżówki oraz pamiątkowa koszulka dla pierwszych 20-stu zapisanych. Na miejscu spotkałem Micia a po jakimś czasie przyjechał Paweł i Asia. Później dojechał Piotrek ze znajomymi. Z niewielkim opóźnieniem wystartowały 'najmocniejsze' kategorie czyli M2 i M3. Pozostałe kategorie ( w tym moja M4) oraz kobiety wystartowały po 13.

II - ga Łańcucka Roweromania 2012 - Na starcie © marektrek


Zaraz po naszym starcie również wystartowały dzieci na krótkim dystasie.

II - ga Łańcucka Roweromania 2012 - maluchy na start ! © marektrek


Mieliśmy do przejechania 7 kółek, a kobiety 5 - tak ustalił organizator po zakończeniu przejazdu wcześniejszych kategorii. Powodów zmiany nie podał.
Wystartowaliśmy z kopyta. Na starcie było ciasno i ciężko było się przebić na początek. Po chwili wpadliśmy do lasu i zaczął się pierwszy podjazd, na którym stawka się rozciągnęła. Ja jechałem swoim tempem, przypominając sobie środową jazdę po tym lasku. Pierwsze dwa okrążenia jechałem z hr w granicach 183. Nie było tak łatwo jak się wydawało po jednym okrążeniu. Po stromym podjeździe był stromy zjazd i to bardzo nierówny, by przejść w kolejny podjazd i dalej w kolejny stromy zjazd i przez rynnę z betonów po błocie ostry podjazd. Pierwsze dwa okrążenia szło dobrze, jednak na 3-cim okrążeniu przy pierwszym ostrym zjeździe zaliczyłem glebę uderzając głową w podłoże. Dobrze, że miałem kask bo bez niego było by ciężko. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje. Widziałem tylko Asię, która pytała się czy coś się nie stało. Krzyknąłem żeby jechała dalej. Później jeszcze kilka osób mnie minęło ale nie wiem ile. Pozbierałem się i ruszyłem dalej. Na szczęście nic mi się nie stało i nie zauważyłem żadnych zmian w pracy roweru. Przejazd przez tą betonową rynnę z każdym okrążeniem stawał się coraz trudniejszy, opony grzęzły w błocie i trzeba było zsiadać z roweru żeby wjechać na betony. Kilku zawodników mnie zdublowało ale nie miałem sił żeby mocniej kręcić. Moje tętno utrzymywało się wciąż na wysokim poziomie i nie mogłem się uspokoić, co przekładało się na coraz większe zmęczenie. Kolejne podjazdy szły mi strasznie ciężko.

II - ga Łańcucka Roweromania 2012 - Podjazd w lasku ... lekko nie jest! © marektrek


Podczas jazdy widziałem kilku prowadzących rowery zawodników. Na piątym okrążeniu żona do mnie krzyczy że jestem trzeci - to niemożliwe pomyślałem sobie, ale jakoś lepiej mi się zrobiło i docisnąłem nieco. W lesie minąłem jednego rowerzystę. Wyjeżdżam na prostą i za chwilę zacznę ostatnie, siódme okrążenie. Na punkcie kontrolnym krzyczą do mnie, że to już koniec.Na mecie czekał na mnie syn Bartosz, który był bardzo zadowolony ze swojego i mojego przejazdu ;)

II - ga Łańcucka Roweromania 2012 - Na mecie z synem © marektrek

Żona, która jak się okazało cały czas pilnowała czasu powiedziała że podobno jestem II-gi w swojej kategorii, a Asia zajęła I-sze miejsce w open kobiet. A to ci niespodzianka ! Wiele osób nie ukończyło zawodów z powodu przebicia opony i to nie były pojedyncze przypadki. Ja na szczęście przejechałem bez większych problemów.
Po zakończeniu wyścigu odbyła się dekoracja zwycięzców.
W kategorii najmłodszych wszyscy byli zwycięzcami, każdy dostał dyplom, medal i prezenty.

II - ga Łańcucka Roweromania 2012 - Wszyscy są zwycięzcami ! © marektrek


Później odbyły się dekoracje w poszczególnych kategoriach.

II -ga Łańcucka Roweromania 2012 - II miejsce :) © marektrek


Za II miejce dostałem oprócz medalu i dyplomu: błotniki, dętkę 26", rękawiczki rowerowe, kubek i notes.

Atmosfera była bardzo fajna, organizacja wzorowa, jak się okazuje za 20zł wpisowego można zorganizować fajną imprezę rowerową. Brawa dla organizatorów za wszystko.

---
ślad z GPS'a ( śmieszny nieco):



Dane wyjazdu:
34.70 km 0.00 km teren
01:49 h 19.10 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:7.0
HR max:189 (104%)
HR avg:180 ( 99%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2150 kcal

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle

Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0

Mam coraz większe obsuwy z dodawaniem wpisów, jakoś cięźko mi to idzie... ale do rzeczy:

Niedziela godzina 8.30, temperatura 7 stopni, brr zimno, wczoraj popadało a dziś jedziemy z Asią, Pawłem i z Piotrkiem do Pustkowa Osiedle na drugą edycję Cyklokarpat. Zapakowaliśmy sprzęt do wozu i wyruszyliśmy do Pustkowa.

Jedziemy na Cyklokarpaty do Pustkowa © marektrek


Po jakiejś godzinie jazdy dojeżdżamy na miejsce, jest już kilkanaście samochodów ale widać, że jeszcze sporo osób nie przyjechało. Ja z Asią idziemy odebrać numery, a Paweł z Piotrkiem rozpakowują auto i składają rowerki.
Gdy doszliśmy do biura zawodów nieco nas zirytował taki oto widok:

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle - za czym ta kolejka ?? © marektrek


Czyżby powtórka z Rzeszowa ? Jak się później okazało było kilka podobieństw do słynnego maratonu z Rzeszowa. Po jakiejś godzinie wróciliśmy na 'parking' ( w sumie była to piaszczysta łąka wokół ośrodka sportowego, na którą był dosyc nie ciekawy wjazd przez wysoki krawężnik) z wiadomością, że start został opóźniony o ok.30 minut.

Cyklokarpaty 2012 Pustkow Osiedle - na 'parkingu' © marektrek


Po odczekaniu swojego wystartowały dystanse Mega i Giga a chwilę później dystans hobby, w którym między innymi wystartowałem również ja. Maraton rozpoczął się na stadionie a następnie asfaltem pojechaliśmy w teren.

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle - Start, wyjazd ze stadionu © marektrek


Na asfalcie wszyscy kręcili ile się da żeby uzyskać jak najlepszą pozycję przed wjazdem w las. Trasa była dosyć płaska, z przewagą piaszczystego podłoża, które dało popalić nie jednemu. Podjazdów prawie nie było, cały czas trzeba było kręcić na max. Jechałem praktycznie cały czas z maksymalnym tętnem, a momentami go nawet przekraczałem. Trasa była bardzo dobrze oznakowana, widoczki też niczego sobie.

Cyklokarpaty 2012 - Pustków Osiedle - gdzieś na trasie © marektrek


Udało mi się kilkanaście osób wyprzedzić, jednak na 30 kilometrze nastąpiło 'odcięcie' i moja prędkość jazdy spadła. Zostałem wyprzedzony przez 3 osoby, min. przez Asię, która na ostatnich kilometrach się rozgrzała i mijała po kolei wszystkich, których miała przed sobą. Te ostanie 4 kilometry były bardzo ciężkie, ostatkiem sił doszedłem jeszcze dwóch jadących przede mną zawodników i na metę wpadłem kilka sekund za Asią.

Asia zajęła w swojej kategorii 2-gie miejsce, ja byłem w pierwszej i jedynej dwudziestce pod koniec stawki mojej kategorii.
To był zupełnie inny maraton niż w Rzeszowie, czy w Łańcucie, gdzie były podjazdy i zjazdy, na których można było 'odpocząć', tu był 'ogień' przez cały czas. Posiłek regeneracyjny w postaci pierogów z mięsem poprawił mi humor.
Jednak ceremonia dekoracji całkowicie pozbawiła mnie dobrego nastroju.
Nie będę się tu rozpisywał bo słów mi brak jak można w tak ślimaczym tempie dekorować zawodników. Pięć godzin trwała ta męka. Po takiej akcji już mi się odechciało wszystkiego, wróciliśmy do Rzeszowa ok. 21.

Sama jazda była wielkim przeżyciem dla mnie i sprawiła wiele satysfakcji.
Można dobrze oznaczyć trasę, wyposażyć dobrze bufety. Szkoda, że zakończenie się nie udało.

-------
ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
44.40 km 0.00 km teren
02:30 h 17.76 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

I Łańcucki Maraton Kolarski MTB

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 3

Czwartek, godz. 8.30, temperatura 25 stopni, zapowiada się słoneczny i upalny dzień.
Dziś w Łańcucie odbędzie się I Łańcucki Maraton Kolarski MTB.
Start godzina 11.00, jedna trasa o długości ok. 43 km.
W Łańcucie jesteśmy parę minut po 9, więc jest jeszcze sporo czasu.
Odebraliśmy numery startowe i zmontowaliśmy nasze rowery. Jako, że byliśmy jednymi z pierwszych osób na placu otrzymaliśmy pamiątkowe koszulki 'Łańcuckiego Stowarzyszenia Cyklistów'.

I Łańcucki Maraton Kolarski MTB © marektrek


Team przyjechał - Łańcut © marektrek


Muzyczka grała, zawodnicy się zjeżdżali , czas do startu szybko mijał.
Start miał odbyć się o 11.00 jednak musieliśmy jeszcze czekać na burmistrza Łańcuta, który miał poprowadzić rundę honorową ulicami Miasta.
Ok. 11,20 Zjawił się burmistrz i na swoim rowerze poprowadził nas przez centrum Łańcuta. Na ul. Kopernika rozpoczęliśmy ostry start.
Wszyscy ruszyli z kopyta, tempo było duże. Każdy chciał jak najszybciej uzyskać przewagę. Z wrażenia zapomniałem włączyć stopera w pulsometrze. Grupa się rozciągnęła i na pierwszym podjeździe już było luźno. Słońce paliło niemiłosiernie, co miało bezpośrednie przełożenie na moją wydajność. Minąłem paru zawodników na początku trasy, ale później już praktycznie całą trasę jechałem sam. Przed pierwszym bufetem, za Markową, był ostry podjazd, gdzie wyprzedziłem ze dwie osoby, które popijały wodę. Podczas zjazdu widziałem przed sobą kilka osób. Próbowałem ich dogonić ale nagle zobaczyłem strzałkę w prawo... a oni 'polecieli' prosto. Nic to myślę sobie, jadę tak jak strzałki każą, oni pewno będą zdyskwalifikowani. Do Hadzlówki jadę sam, dopiero za drugim podjazdem doganiam jeszcze dwie osoby. Później był las, fajnie się jechało, było chłodno, ale trzeba było uważać bo koleiny były prawie na pół metra głębokie. W wielu miejscach stała woda a trasa nie była zbyt dokładnie oznaczona. Jechałem trochę na czuja, wpatrując się w ślady opon. Wyjechałem z lasu i zobaczyłem kilkaset metrów przede mną jadącego zawodnika. Podkręciłem tempo i po paru minutach byłem przy nim, by za chwilę go wyprzedzić. Po kilkuset metrach znowu on mnie wyprzedził. Na jednym z ostatnich wzniesień udało mi się go jednak wyprzedzić i do końca już mnie nie dogonił. Ostatni kilometr, może dwa były bardzo męczące, ponieważ trasa prowadziła trawiastą, pełną kolein i dołków ścieżką. Strasznie szarpało i nie można było utrzymać dobrej prędkości.
Na metę wpadłem sam, nie pytając o miejsce ale zadowolony, że przejechałem całą trasę bez problemów i że udało mi się kogoś wyprzedzić.

Meta - I Łańcucki Maraton Kolarski MTB © marektrek


Obsługa zawodów skierowała mnie do biura zawodów, które mieściło się obok basenu, miejsca z którego wystartowaliśmy.
Na miejscu spotkałem Asie i Pawła,którzy już wcześniej przyjechali.
Zjedliśmy posiłek ( pierogi ruskie + kompot ) i czekaliśmy na ogłoszenie wyników.
Asia zajęła II miejsce w kategorii kobiet, dostała dyplom i prezenty.
Ok. 16 byliśmy już w Rzeszowie.

Organizacja maratonu była bardzo na plus, wpisowe zaledwie 20zł. Posiłek regeneracyjny , dwa bufety, fajne nagrody i wiele innych sprawiło, że imprezę mogę zaliczyć do udanych.
Miejsce ... w przedostatniej dziesiątce, ale to się nie liczy, ważna jest atmosfera, adrenalina, wysiłek, a tego nie brakowało.

---

ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
16.20 km 0.00 km teren
01:12 h 13.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

RzMK - II -ga Rzeszowska Masa Krytyczna 2012

Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0

Piątek godzina 18,00 temperatura prawie 26 stopni, jest słonecznie.
Dzisiaj czeka nas II-ga Rzeszowska Masa Krytyczna. Hasłem przewodnim tej masy jest 'na legalu rowerem po Rynku'. Generalnie chodzi o to, że oficjalnie na Rynek rzeszowski mogą wjechać jedynie urzędnicy z Ratusza i orszaki ślubne. I właśnie o orszak ślubny nam chodziło. Zjawiło się tym razem ok. 180 rowerzystów. Wjechaliśmy na Rynek jako orszak ślubny, mieliśmy 'młodą parę' na rowerach i gości weselnych również na rowerach.
Następnie przejechaliśmy pod eskortą policji ulicami Rzeszowa:
Start z Rynku następnie ul. Kościuszki, 3-go Maja, Jagiellońską, Langiewicza, Wita Stwosza, Wyspiańskiego, Augusta, Okulickiego, Al. Wyzwolenia, Gen. Maczka, Siemieńskiego, Batorego, Targową, Szopena, Kopisto, Karową, Rejtana, Powst. Warzaswy, Hetmańską, Szopena, Al. Lubomirskich, 3-go Maja.
Na masie byłem wraz z żoną i synkiem.
Przejazd był fajny, może tym razem nieco za wolny. Wjechaliśmy również na skwer w Millennium Hall wywołując zdziwienie i uśmiechy na twarzach u przechodniów. Mnóstwo osób nam machało, efekt był znakomity.

Za miesiąc następna masa.

----
Ślad z GPS'a:
Kategoria Imprezy, Po Rzeszowie


Dane wyjazdu:
36.30 km 0.00 km teren
02:18 h 15.78 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rynek - Łany - Roch - Matysówka - Zalesie czyli Cyklokarpaty 2012

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0

Niedziela godz. 10 , temperatura 18 stopni. Jest piękny słoneczny dzień.
Dziś w Rzeszowie mamy I Edycję Cyklokarpaty 2012. Impreza po raz pierwszy wystartuje z centrum miasta. Z domu wyszedłem nieco wcześniej by opłacić start i odebrać nr startowy. Dobrze, że tak zrobiłem bo na rynku stała już spora grupa uczestników w kolejce. Jak się później okazało kolejki były dwie. Jedna do kasy , a druga po odbiór numerów. Po ok. godzinie stania otrzymałem opaski, naklejkę oraz numer. W wyniku opóźnień start maratonu został przesunięty o 30 min. co wywołało sporo emocji wśród uczestników. Przed samym startem przybyła moja żona z synami żeby mi kibicować.

Przed startem Cyklokarpat 2012 Rzeszów z synami ;) © marektrek

O godz. 11,30 wystartowały dystanse Mega i Giga.
Natomiast o godz. 11,45 wystartował dystans Hobby, w który właśnie uczestniczyłem ( zdjęcie pochodzi od Sylwi).

Cyklokarpaty 2012 Rzeszów, START ! © marektrek


Po starcie, który nosił nazwę 'honorowy' mieliśmy jechać za radiowozem z prędkością max 20 km/h. Niestety już po chwili mój prędkościomierz pokazywał ponad 30 km/h. Peleton się rozciągnął. Ja jechałem sobie spokojnie z prędkością ok 20 - 24 km/h z przekonaniem że pomiar czasu jeszcze nie ruszył.
Gdy dojechałem do ul. Rodzinnej jako jeden z ostatnich okazało się jednak, że tu nie ma żadnego punktu pomiaru czasu i żadnych oznaczeń, że właśnie tu się zaczyna właściwa trasa. Wtedy podniosło mi się ciśnienie. Ruszyłem mocniej i zaczęła się 'walka' z pierwszym ostrym podjazdem 17%.
Ostatnio kilka razy tamtędy jeździłem więc nawet swobodnie mi się podjeżdżało.
Minąłem kilka, może kilkanaście osób na tym podjeździe. Niektórzy już prowadzili swoje rowery. Z pod przekaźnika na Łanach zaczął się zjazd najpierw asfaltem by za chwilę wjechać w teren. Rozpędzony minąłem pierwszy bufet, przy którym stało kila osób i gasiło pragnienie. Dalej był fajny, dobrze oznaczony singletrack w dół. Tam minąłem dwóch bikerów na jednym rowerze z team'u Hoffman-Bike, z którymi w późniejszej części mijałem się wiele razy. Dalej trasa prowadziła wzdłóż ścieżek by dojechać do asfaltu, którym dojechałem do podjazdu na Rocha lasem. Przed samym lasem był drugi bufet, z którego skorzystałem. Miły pan podał mi kubek z zimną wodą. Podjazd prowadził laskiem,szutrem i na końcu asfaltem. Tu również udało mi się wyprzedzić kilka osób. Na Rochu odbiliśmy w prawo by za chwilę odbić mocno w lewo i rozpocząć szybki, dosyć trudny zjazd między drzewami.
Tu trzeba było bardzo uważać żeby nie zaliczyć gleby, wszędzie leżało sporo liści i widać było koleiny. W dwóch miejscach była przeprawa przez leśny strumyk.
Na pierwszej przeprawie musiałem zejść z roweru bo był tam niby mostek, ale nie dokończony i nie dało się przez niego przeskoczyć.Tam spotkałem Asię, która 'uciekła mi' zaraz na starcie :) . Druga przeprawa też wyglądała groźnie ale pan ( sędzia/ sanitariusz - nie wiem ) krzyknął: - dasz radę ! - więc zaryzykowałem i przejechałem :)
Po chwili rozpoczął się stromy podjazd po błocie. Tu musiałem zejść z roweru i prowadzić, jak zresztą większość osób w tym miejscu. Gdy podjazd nieco złagodniał ponownie wskoczyłem na rower i wyjechałem na ulicę Wąsacza, z której przeskoczyłem na ul. Podgórskiego. Później terenem prywatnym, szutrem i asfaltem obok cmentarza w Matysówce bardzo stromym zjazdem dojechałem do głównej drogi na Chmielnik. Obok domu ludowego w Matysówce odbiłem w prawo rozpocząłem bardzo 'sztywny' podjazd asfaltem pod przekaźnik w łanach , który mijaliśmy na starcie ale z innej strony. Ten podjazd jest dla mnie największym wyzwaniem. Jedzie się asfaltem cały czas pod górę i jest coraz stromiej. Pierwszą część tego podjazdu musiałem podprowadzić bo po prostu nie miałem siły żeby kręcić. Praktycznie nikt w tym miejscu nie jechał, wszyscy prowadzili rowery. Po dojściu do ostatniej prostej wsiadłem na rower i dawałem z siebie wszystko żeby wyjechać na szczyt.
Udało się dojechać. Potem rozpocząłem 'chłodzący' zjazd w dól najpierw asfaltem a dalej łąką. Tu można było rozwinąć niezłego speed'a. Po chwili się wypłaszczyło i ukazała się ostatnia 'przeszkoda' stromy, błotnisty podjazd. NIe było żadnych szans żeby w tym miejscu jechać, więc znowu prowadziłem rower.
Na ostatnim kilometrze było już z górki, ale trzeba było uważać bo momentami było bardzo wąsko. Jadę w dół zakręcam w lewo a tu krzyczą ze już minąłem metę !
Metę ? a gdzie ta meta ? Nie było żadnych oznaczeń. Kilka osób odpoczywało co prawda na trawie ale napisów brak.
Trochę dziwnie się zakończyła ta trasa.

Cyklokarpaty 2012 Rzeszów - META ??? © marektrek


Po chwili dojechała Asia, która również ze zdziwieniem przyjęła informację, że to już koniec trasy. Następnie wspólnie pojechaliśmy ścieżkami rowerowymi na Rynek. Na rynku zjedliśmy makaron z mięsem i czekaliśmy na Pawła, który startował w dystansie Mega i jeszcze jechał.

Cyklokarpaty były dla mnie pierwszą w tym roku imprezą. O organizacji nie będę się rozpisywał, wystarczy wejść na forum cyklokarpaty.pl i poczytać.

Ja chciałem sprawdzić czy dam radę przejechać trasę i jak mój organizm to zniesie. Jestem zadowolony, że ukończyłem ten dystans. Miejsce jakie zająłem, po emocjach związanych z wynikami już tak bardzo mnie nie interesuje. W każdym bądź razie nie byłem ostatni. Muszę jeszcze popracować nad kondycją i wydolnością, ale nie jest chyba aż tak źle jak sam siebie oceniałem.
Tętna i kalorii nie zmierzyłem bo z wrażenia nie włączyłem stopera w pulsometrze.
12 maja kolejna edycja cyklokarpat, tym razem w Pustkowie.


-----
Ślad z GPS'a: