Info
avatar
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl



button stats bikestats.pl
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marektrek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Z podjazdami

Dystans całkowity:3309.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:192:02
Średnia prędkość:17.23 km/h
Maksymalna prędkość:71.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:212 (117 %)
Maks. tętno średnie:183 (101 %)
Suma kalorii:133941 kcal
Liczba aktywności:124
Średnio na aktywność:26.69 km i 1h 32m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
12.30 km 0.00 km teren
00:41 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:13.0
HR max:186 (102%)
HR avg:127 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 725 kcal

Na Rocha - Walentego - Matysówka - słabo

Piątek, 2 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 0

Znowu dłuższa przerwa w jeździe, a to pogoda nie za bardzo, a to czasu niema.
Dziś z czasem jest trochę lepiej, więc postanowiłem wjechać na Rocha a dalej się zobaczy.
Niestety długa przerwa odbija się na mojej kondycji, na Rocha ledwo wjeżdżam, ‘tempówka’ seby pokazuje czas ponad 11 minut - to masakrycznie wolno.
Tętno skacze do 186, nie mam siły. Kolano tylko lekko zaznacza swoją obecność ale nie chcę przesadzić i nie siłuję się. Podjeżdżam jeszcze kawałek ul. Walentego w górę i wracam terenem prywatnym do domu przez Matysówkę, Kiepury i Walentego.
Trzeba od nowa budować kondycję, trzeba zacząć więcej jeździć.
----
ślad z GPS’a:



Dane wyjazdu:
38.10 km 0.00 km teren
01:55 h 19.88 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max:171 ( 94%)
HR avg:140 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1304 kcal

Zakończenie sezonu letniego - ognisko Grochowiczna

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 10.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...
To już drugi wpis z tego samego dnia.

Po przedpołudniowych emocjach związanych z zawodami XC w Strzyżowie, dziś mamy w planach grupowe ‘zakończenie letniego sezowu rowerowego’ , połączone z ogniskiem na Grochowicznej.
Ok. 19 spotykamy się przy tunelu pod zaporą i o 19:15 jedziemy brzegiem Wisłoka w kierunku Boguchwały. Ludzi nad wisłokiem o tej porze jest mało, więc szybko dojeżdzamy do Boguchwały, z której kierujemy się na Lutoryż i na Grochowiczną. Trasa znana, więc bezproblemowo docieramy na miejsce.
Rozpalamy ognisko i … smażymy kiełbaski ;) Atmosfera bardzo fajna, każdy o czymś opowiada,śmiejemy się, gadamy czas mija szybko.

Zakończenie sezonu letniego - Grochowiczna © marektrek

ok. 23 zbieramy się i wracamy do Rzeszowa tą samą trasą, z niewielkimi modyfikacjami. Po północy jestem w domu.


----
ślad z GPS’a:


Dane wyjazdu:
25.80 km 0.00 km teren
01:35 h 16.29 km/h:
Maks. pr.:54.20 km/h
Temperatura:17.0
HR max:175 ( 96%)
HR avg:137 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1517 kcal

Krzyżanowskiego - Pileckich - Lasek słociński - Magdalenka

Poniedziałek, 1 października 2012 · dodano: 10.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...


Dziś zadzwoniłem do Łukasza czy nie ma ochoty na jazdę po lasku w Słocinie. Miał ochotę, więc pojechaliśmy ;) Ja chciałem sobie porównać lasek w Słocinie do wczorajszej przygody XC w Nowej Dębie. Co prawda czasu nie było zbyt wiele, to jednak udało się trochę poszaleć.
Wyjechałem z Krzyżanowskiego potem po Łukasza na Paderewskiego a dalej Powst. Styczniowych, Powst. Śląskich, Słocińską, Pileckich docieramy do lasku w Słocinie. W lesie jest trochę błota, jedzie się nieco ciężko, ale właśnie o to mi chodziło. Wyjeżdżamy ulicą Wąsacza a potem ul. Rocha asfaltem i terenem wjeżdżamy na Magdalenkę. Robi się ciemno, zjeżdżamy terenem do ul. Rocha,i asfaltem kończymy wyprawę przez Powst. Śląskich, Powst. Styczniowych, Paderewskiego. Było intensywnie szybko i bardzo fajnie, takie jazdy to ja lubię.

----
ślad z GPS’a:


Dane wyjazdu:
24.40 km 0.00 km teren
01:13 h 20.05 km/h:
Maks. pr.:45.60 km/h
Temperatura:19.0
HR max:179 ( 98%)
HR avg:141 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1198 kcal

Krzyzanowskiego - Leclerc - Roch - Magdalenka - Malawa

Środa, 26 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...

Środa, po wczorajszym jeźdzeniu jest dobrze, więc dziś test prędkości ;) .
Wyjechałem z Krzyżanowskiego przez Paderweskiego i Geodetów dojechałem do Leclerc’a coś sprawdzić. Potem szybko Armii Krajowej Powst. Styczniowych, Powst. Śląskich drogą wjeźdzam na Rocha. Odbijam w prawo i laskiem do Chmielnika na mój ulubiony podjazd trenigowy na Magdalenkę.
Potem zjazd do Malawy, powrót ul.Slocińską, Stanio, Olbrachta, Lwowską, Niepodległości.
Szybko, praktycznie bezboleśnie i tak ma być ;)

---
ślad z GPS’a:



Dane wyjazdu:
19.40 km 0.00 km teren
01:02 h 18.77 km/h:
Maks. pr.:56.60 km/h
Temperatura:19.0
HR max:185 (102%)
HR avg:144 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1189 kcal

Bożnicza - Łany - Krzyżanowskiego

Wtorek, 25 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...

Wtorek, po sobotnich jazdach w Sanoku, dziś wybrałem się na popołudniowy, spokojny przejazd ulicami Rzeszowa i może jakiś podjazd. Kolano minimalnie pobolewa, nie jest źle. Wystartowałem z Bożniczej, przez Mickiewicza, Naruszewicza, Olszynkami, tunelem, żwirownią, Kwiatkowskiego, Gościnną, Rodzinną dojechałem do parku linowego. Przede mną Łany, chwila zastanowienia i jadę w górę - nie ma tragedii.Na 17% podjeździe tętno nieco powyżej HR max'a, ale później juz spokojnie. Przejeżdżam przez Matysówkę i podjeżdżam obok cmentarza do ulicy ul. Św. Walentego i wjeżdżam na Rocha. Potem z górki do Powst. Śląskich, Powst. Styczniowych, i meta na Krzyżanowskiego.


---
ślad z GPS’a:


Dane wyjazdu:
22.30 km 0.00 km teren
01:29 h 15.03 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:17.0
HR max:189 (104%)
HR avg:175 ( 96%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1871 kcal

Cyklokarpaty 2012 - Sanok - Finał

Sobota, 22 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 1

zaległości ...

Sobota, dziś Cyklokarpaty w Sanoku, finał. Jedziemy ekipą reBike Impulse Team w składzie:
Asia, Paweł, Łukasz i ja. Z Łukaszem pakujemy się u mnie pod blokiem a Asia i Paweł dosiadają się na Poznańskiej. Droga do Sanoka przebiega spokojnie i na miejscu jesteśmy w miarę wcześnie. Biuro zawodów mieści się w budynku sanockiej areny, rejestracja przebiega bardzo szybko i sprawnie.
Składamy rowery, witamy się ze znajomymi. Pogoda nawet dopisuje, choć nie jest za gorąco, można by powiedzieć że jest chłodnawo.
Czekamy , ustawiamy się w sektorach. Asia dziś walczy o pudło, a ja … jak zwykle, żeby nie być ostatnim :). Godzina 11:00, wystartowaliśmy. W eskorcie policji przejeżdżamy ul. Królowej Bony i skręcamy w ul.Mickiewicza na most w stronę Białej Góry, gdzie zaczyna się ostry start. Wpadamy do skansenu, ładne chaty wokoło, ale jest ciasno i nie ma czasu na rozglądanie się.

Cyklokarpaty 2012 - Sanok , skansen © marektrek

Na pierwszym podjeździe/ wzniesieniu robi się zator bo co niektórzy w tym miejscu już pchają rowery ;). Tempo co prawda jest mocne ale bez przesady można jechać. Asia uciekła mi już na odcinku asfaltowym, więc jadę sam. Trasa maratonu w Sanoku liczy ok. 22 km ( hobby) i jeden konkretny podjazd. Wyjeżdżamy ze skansenu i jedziemy ul. Rybnickiego do ul. Gajowej, przy której jest ‘mała’ zmyłka bo stoją strzałki w prawo z napisami ‘HOBBY’ i ‘MEGA’ . Większość zawodników jednak jedzie prosto, rozważam skręt w prawo. Nagle pojawia się człowiek, chyba z obsługi i krzyczy ‘prosto! ,prosto !’. Z lekkim zdziwieniem jadę więc prosto, krótka wymiana zdań z jednym z uczestników potwierdza, jedziemy dobrze. Te oznaczenia są dla kończących już wyścig i kierują do mety. Jak się później okazało to Asia oraz kilka innych osób skręciło właśnie w prawo i przedwcześnie zakończyło zawody. Wystarczyło na jakiś czas po prostu zasłonić te strzałki jakąś płachtą i nie było by problemu. Zaczyna się terenowy podjazd, prawie 3 km w górę na wysokość ponad 500m n.p.m. Podczas podjazdu było ciężko, pchałem rower i to ładny kawałek, za stromo jak dla mnie. Nie byłem sam z tym pchaniem, praktycznie każdy pchał ;) Ze szczytu roztaczał się piękny widok na Sanok, niestety znowu nie było czasu na podziwianie krajobrazów, trzeba tu przyjechać i na spokojnie nacieszyć oko bo jest na co popatrzeć. Zjazd terenem też do łatwych nie należał, korzenie, błoto, kamienie. W jednym miejscu prawie zaliczyłem glebę i musiałem sprowadzać rower. Ostatnie 10 km już po płaskim, trochę terenem, trochę starym asfaltem. Jechaliśmy brzegiem Sanu. Na koniec powtórka ze skansenu zjazd w prawo przy ‘feralnych’ strzałeczkach z ulicy Gajowej. Myślałem, że do mety już gładko pójdzie, a tu niespodzianka, trasa przy samym brzegu Sanu nie pozwala na szybką jazdę, trzeba cały czas uważać żeby nie wpaść do wody. Jakoś nie pamiętam ile osób wyprzedziłem ani ile osób mnie wyprzedziło.
Pod koniec dogoniłem ze dwie osoby, które cały czas starały się mi uciec. Na moście już ich miałem, a na ostatnich metrach do stadionu dogoniłem jeszcze jednego zawodnika. Na metę wpadłem z czasem 1:29.
Tętno przez cały czas oscylowało w górnej granicy i wyszła średnia 175 (max miałem 189). Wielkiego zmęczenia nie czułem. Umyłem rower a potem spotkałem się z Asią, która zakończyła wcześniej zawody.
Czekaliśmy na pozostałych ‘naszych’. Paweł przyjechał przed Łukaszem. Potem zjedliśmy makaron z mięskiem - bardzo smaczny i czekaliśmy na ceremonię zakończenia. W międzyczasie zwiedziliśmy obiekt sportowy, odkrywając automat do sprzedaży napojów i przekąsek. Z Łukaszem zakupiliśmy po okazyjnej cenie dętki FOSS’a od przedstawiciela na Polskę. Później była tombola, ale ja nie miałem szczęścia. Finał maratonu Cyklokarpaty jak dla mnie bardzo udany ( 13 miejsce w generalce w swojej kategorii), zresztą cała seria to piękna sprawa. Różnorodność i trudność tras powoduje, że każdy znajdzie coś dla siebie ;)
Za rok pewno wystartuję, jeżeli z kolanem wszystko będzie dobrze. Wiem też, że muszę jeszcze sporo nad sobą popracować.

---
ślad z GPS’a:



Dane wyjazdu:
47.20 km 0.00 km teren
02:49 h 16.76 km/h:
Maks. pr.:56.70 km/h
Temperatura:12.0
HR max:173 ( 95%)
HR avg:150 ( 82%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3097 kcal

Nocna jazda: Rzeszów - Niechobrz - Teren - Rzeszów

Wtorek, 18 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...

Wtorek, dziś Paweł namówił mnie na wieczorną, terenową jazdę z lampkami.
Spotkaliśmy się ok 19 przy tunelu pod zaporą i w sile pięciu ‘chłopa’ ( Łukasz, Sławek, Michał, Paweł) pojechaliśmy na stację benzynową ‘czwórka’ żeby spotkać się z Tomkiem, dzisiejszym naszym przewodnikiem. Ruszyliśmy więc ul.Panoramiczną przez Krajobrazową a potem terenem do Słonecznego Stoku przez Błękitne Wzgórze, Leśne Wzgórze. 6 osób ze światłami wyglądało dosyć ciekawie.
Dalej pojechaliśmy terenem pod krzyż w Niechobrzu. Szutry były strasznie suche, pył unosił się dosłownie wszędzie. Dotarliśmy do Racławówki, z której asfaltem dojechaliśmy ul. Technicznej. Dalej przez Beskidzką, Lisią Górę do tunelu, pod którym rozstaliśmy się. Ja z Łukaszem pojechałem dalej Olszynkami, Kładką na Wisłoku, ul. Seniora, Rejtana i Paderwskiego. Była to moja pierwsza ‘prawdziwa’ nocna jazda terenem w tak doborowym towarzystwie. Wielkie dzięki dla Tomaka za podarowanie ogniwa do mojej lampki, która dopiero po zmianie baterii pokazała na co ją stać. Kolano bolało jakby trochę mniej, ale cały czas je czuje.

---
ślad z GPS’a:


Dane wyjazdu:
12.70 km 0.00 km teren
00:50 h 15.24 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Krzyżanowskiego - Staroniwska , przez park

Czwartek, 13 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...

Przejazd na Staroniwską, ‘zahaczając’ o sklep ‘Pro-sport’ , na ul. Dojazd Staroniwa. Spokojna jazda z lekkim niepokojącym bólem kolana.

---
ślad z GPS’a:


Dane wyjazdu:
25.30 km 0.00 km teren
01:23 h 18.29 km/h:
Maks. pr.:56.20 km/h
Temperatura:21.0
HR max:176 ( 97%)
HR avg:137 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1329 kcal

Po Skandii, na Łany ...

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...

Wczoraj Skandia, a dziś postanawiam się ‘przejechać’ zobaczyć co i jak z kolanem i w ogóle. Z domu pojechałem w kierunku Rejtana na Wierzbową, przez Naruszewicza do serwisu na Bożniczą. Potem 8-go Marca, Olszynkami przez tunel na Żwirownię. Ulicami Kwiatkowskiego, Piaskową, Kwiatkowskiego, JP II, Makuszyńskiego, Gościnną, Karola Wojtyły, dojeżdżam na ul. Rodzinną.
Podjeżdżam na Łany, ciężko idzie, kolano znowu boli, niedobrze. Zjazd do Matysówki ( dom ludowy ), i podjazd na Słocinę obok cmentarza. Wyjazd na ul. Św. Walentego, i powrót z Rocha, Powst. Ślaskich, Powst. Styczniowych, Krzyżanowskiego.
Chyba muszę bardziej po płaskim jeździć bo 22 Września jest finał maratonu Cyklokarpaty w Sanoku i pasuje tam być w dobrej formie.

---
ślad z GPS’a:



Dane wyjazdu:
36.40 km 0.00 km teren
02:01 h 18.05 km/h:
Maks. pr.:59.70 km/h
Temperatura:24.0
HR max:186 (102%)
HR avg:174 ( 96%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2284 kcal

Skandia 2012 - Rzeszów

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 0

zaległości ...

Niedziela godzina 8:30.
W nocy padało i jakoś się chłodno zrobiło, temperatura ok. 15 stopni, słoneczko pojawia od czasu do czasu. Będzie chłodno,ale to chyba lepiej niż by miał być gorąc.
Rok czekałem aby sprawdzić na tej samej trasie co i jak z moją kondycją i ze sprzętem. Całą trasę znam praktycznie na pamięć, wystarczy tylko dobrze pojechać.
Założeniem jest przejechanie 36 km w czasie poniżej 2 godzin.
Godz. 10:30 wyjeżdżamy z Arkiem z Rejtana w kierunku Rynku.
Na Rynku jesteśmy jakieś 10 minut później, rowerzyści opanowali cały rzeszowski Rynek.
Ustawiamy się w sektorach. Ludzi jest więcej niż w tamtym roku, więc nasz sektor jest już za Rynkiem, na ul. Mickiewicza. Wszyscy czekają na start. Muzyka gra, Czesław Lang i Tadeusz Ferenc coś mówią, ale prawie nic nie słychać - czekamy. W sektorze spotykam Mariusza, który jedzie pierwszy raz w skandii i jest tak zestresowany i spięty, że planuje nie jechać.
Rozmawiamy chwilę spokojnie i stres przechodzi ;) - Jeździł z nami kilkakrotnie po trasie skandii i nie było problemów . W międzyczasie rozpoczęły się starty, najpierw Grand Fondo ( 94 km), później Medio ( 54 km). Podchodzimy po woli do linii startu. I nareszcie Start!

Skandia 2012 Rzeszów - Start ! © marektrek


Dystans mini - 36 km, na początku przejazd ul. Słowackiego do Mostu Zamkowego. Tempo jest duże, na liczniku mam prawie 40 km/h a i tak jestem gdzieś pod koniec stawki. Z mostu przez ul . Kopisto też nie zchodzimy z 35 km/h. Czuję, że za mocno daję, tętno ponad 180 .
Na Krzyżanowskiego mijam żonę z synami, którzy machają i dopingują ;)

Skandia 2012 Rzeszów - Rodzina kibicuje, ja macham :) © marektrek



Ul. Niepodległości, to pierwsze wzniesienie, na którym jednak prędkość prawie nie spada. Mijamy MAKRO i wpadamy na Słocinę i na ul. Rocha. Zaczął się pierwszy podjazd. Zaczynam jechać swoim tempem, odłączam od Arka i pomału zaczynam wyprzedzać jadących zawodników. Na tych odcinkach podczas treningu mierzyłem sobie zawsze czas i dziś mam 30 sec lepszy niż na zwykle. Sporo osób udało mi się wyprzedzić na tym podjeździe.

Skandia 2012 Rzeszów - podjazd na Roch'a © marektrek


Dojeżdżam do pętli autobusowej na Rochu i zaczynam zjazd w stronę lasku. Rok temu był tu szuter, teraz jest tu położony nowy asfalt,. Szybkości oscylują w okolicach 30 - 40 km/h i z taką prędkością wpadam do lasu ;) Zjazd leśną ścieżką bardzo szybki, fajny, nawet nie jest mokro. Dalej kawałek asfaltem do głównej drogi i odbicie w prawo na sztywny, asfaltowy podjazd na Magdalenkę. Mijam pierwszych ‘pielgrzymów’ oraz tych jadących powoli . Na całym podjeździe udaje mi się utrzymać ‘moje’ tempo, więc bez niespodzianek docieram do Magdalenki. Za ‘betonami’ był punkt kontrolny, oraz bufet. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale się zatrzymałem się i wypiłem kubek wody zamiast po prostu jechać... W bidonie miałem jeszcze ponad połowę izotonika a podczas treningów nigdy się tu nie zatrzymuje. Emocje wzięły po prostu górę, a w tym czasie przejechało koło mnie ze 20-stu kolarzy. Cała praca na podjazdach poszła chyba na marne. Jadę więc dalej, kamienistą drogą pod przekaźnik a potem na długi zjazd błotnisto-trawiastymi koleinami. Zjeżdżałem tędy wiele razy, tu znowu nadrabiam.
Szybko wpadamy do lasu w Słocinie, gdzie najpierw singielkiem szybko w dół, a potem ‘stromawy’ zjazd/przejazd przez rzeczkę i krótki podjazd na młynku. Tu spotykam znowu kilku ‘pielgrzymów’ , którzy blokują ścieżkę i muszę prowadzić. Dalej jest już szerzej więc wskakuję na treka i jadę w górę. Z lasu wypadamy na ul. Wąsacza. Po lewej stoją ‘kibice’ i zagrzewają do walki, krzycząc ‘dajesz, dajesz !!’ . Jak się później okazało byli to najlepsi zawodnicy z dystansu medio, którzy omyłkowo zostali poprowadzeni przez pilota na trasę ‘przejazdu rodzinnego’ nad Wisłok i nie ukończyli maratonu.
20 km już za mną, został tylko podjazd na łany i zjazd przez tor motocrossowy a potem do mety przez Rzeszów.
Drugi bufet miałem zignorować, ale ktoś z obsługi wychodzi na przeciw z kubkiem, chwytam go w locie, wypijam i jadę dalej. Szutrowy przejazd terenem prywatnym, zjazd do Matysówki asfaltem obok cmentarza to tylko chwila. W Matysówce odbijam w prawo by za chwilę rozpocząć jak dla mnie najtrudniejszy kondycyjnie etap tego maratonu. Asfaltowy, sztywny podjazd na Łany. Staram się trzymać stałą kadencję, tętno mam ponad 180, jadę w górę … Mijam sporo osób ledwo jadących lub prowadzących rowery. Słyszę jak ktoś mówi, że to przesada z takimi podjazdami na mini. Wyłączam się … jadę, tętno prawie 190, mijam zagajnik po prawej, domek i jestem na górze ;)
Kilka łyków z bidonu i z dużą prędkością wpadam na ostatni terenowy fragment tego maratonu.
Zjazd trawiastymi ścieżkami jest szybki, jednak trochę niebezpieczny. Jest kilka momentów gdzie trzeba bardzo uważać, żeby nie wylecieć poza trasę. W międzyczasie mijają mnie zawodnicy z medio, którzy torują sobie drogę okrzykami ‘lewa wolna !’. Korzystając z okazji bez problemowo pokonuję głęboki zjazd, przy którym stała grupa niezdecydowanych kolarzy.
Dalej między domkami i wjazd na trawiasty teren, który wznosi się pod słup energetyczny.
Za słupem zakręt w prawo i szybki zjazd do zabudowań osiedla Zalesie. To praktycznie koniec MTB ,teraz kolej na ‘etap szosowy’. Patrzę na zegarek, mam jeszcze 10 min żeby się wyrobić w dwóch godzinach. Ruszam ostro ul. Robotniczą przez światła na Sikorskiego wpadam na Strażacką. Prędkość rośnie, mam ponad 35 km/h. Dochodzą mnie kolejni zawodnicy.Opony huczą, wiatr wieje prosto w twarz, tętno w okolicach 190, zwalniam. Na liczniku 25 km/h a mnie się wydaje, że ledwo się toczę. Kolejni mnie mijają, załamanie … Dojeżdżam do ul. Kwiatkowskiego i tam wpadam na ścieżkę rowerową do Zapory, wiatr jakby trochę osłabł więc przyśpieszam. Tym razem ja mijam kilku jadących przede mną. Zapora, zjazd do tunelu i ostatnie kilometry ścieżką rowerową przez olszynki. Chyba złapałem drugi oddech bo jadę coraz szybciej, mijam kolejnych zawodników. Zbliżam się do parku linowego, z którego już tylko kilkaset metrów i meta. Park linowy, filharmonia i ostatnia prosta ulicą Słowackiego. Dociskam jeszcze bardziej, już nie zwracam uwagi na tętno, na czas, chcę to skończyć. Urząd miasta, zakręt meta … dojechałem, żona z synami na mecie, radość, zmęczenie, satysfakcja, robi mi się niedobrze... odpoczywam.Czas przejazdu 2:01.

Skandia 2012 Rzeszów - na mecie z synami © marektrek


Przyjeżdżają pozostali, czekam na Arka. Po chwili przyjeżdża, też zmęczony. Chwilę gadamy i idziemy do bufetu, zamawiamy jedzenie. Karkówka, makaron, kiełbasa, jest z czego wybierać. Zamawiam karkówkę, dostaję makaron, nie mam siły się kłócić, nie jem. Dalej jest mi niedobrze.
Przyjeżdżają kolejni zawodnicy, także z dystansu medio. Co raz więcej osób zbiera się na rynku. Robimy zdjęcia, nie czekamy już na dekorację. Jedziemy do domu.
W domu kąpiel, jakiś posiłek. Nie myślę o maratonie. Jestem zmęczony, boli mnie prawe kolano.

Po kilku startach w Cyklokarpatach mam inne spojrzenie na ściganie się, jednak Skandia była moim pierwszym maratonem, i tu emocje były największe. Zająłem miejsce poza pierwszą 200 ;), biorąc pod uwagę ilość startujących nie było najgorzej. Czas poprawiony o 17 minut, nie jest źle. Muszę jeszcze popracować nad szybkim startem a jeszcze bardziej nad kondycją. Za rok pewno też wystartuję, jeżeli Czesław Lang zawita do Rzeszowa. W tym roku było sporo nie dociągnięć organizacyjnych, jednak akurat na mnie nie trafiło i miałem szczęście, że w miarę spokojnie przejechałem całą trasę.

Ale się spisałem :P


---
ślad z GPS’a: