Info
avatar
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl



button stats bikestats.pl
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marektrek.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
22.30 km 0.00 km teren
01:29 h 15.03 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:17.0
HR max:189 (104%)
HR avg:175 ( 96%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1871 kcal

Cyklokarpaty 2012 - Sanok - Finał

Sobota, 22 września 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 1

zaległości ...

Sobota, dziś Cyklokarpaty w Sanoku, finał. Jedziemy ekipą reBike Impulse Team w składzie:
Asia, Paweł, Łukasz i ja. Z Łukaszem pakujemy się u mnie pod blokiem a Asia i Paweł dosiadają się na Poznańskiej. Droga do Sanoka przebiega spokojnie i na miejscu jesteśmy w miarę wcześnie. Biuro zawodów mieści się w budynku sanockiej areny, rejestracja przebiega bardzo szybko i sprawnie.
Składamy rowery, witamy się ze znajomymi. Pogoda nawet dopisuje, choć nie jest za gorąco, można by powiedzieć że jest chłodnawo.
Czekamy , ustawiamy się w sektorach. Asia dziś walczy o pudło, a ja … jak zwykle, żeby nie być ostatnim :). Godzina 11:00, wystartowaliśmy. W eskorcie policji przejeżdżamy ul. Królowej Bony i skręcamy w ul.Mickiewicza na most w stronę Białej Góry, gdzie zaczyna się ostry start. Wpadamy do skansenu, ładne chaty wokoło, ale jest ciasno i nie ma czasu na rozglądanie się.

Cyklokarpaty 2012 - Sanok , skansen © marektrek

Na pierwszym podjeździe/ wzniesieniu robi się zator bo co niektórzy w tym miejscu już pchają rowery ;). Tempo co prawda jest mocne ale bez przesady można jechać. Asia uciekła mi już na odcinku asfaltowym, więc jadę sam. Trasa maratonu w Sanoku liczy ok. 22 km ( hobby) i jeden konkretny podjazd. Wyjeżdżamy ze skansenu i jedziemy ul. Rybnickiego do ul. Gajowej, przy której jest ‘mała’ zmyłka bo stoją strzałki w prawo z napisami ‘HOBBY’ i ‘MEGA’ . Większość zawodników jednak jedzie prosto, rozważam skręt w prawo. Nagle pojawia się człowiek, chyba z obsługi i krzyczy ‘prosto! ,prosto !’. Z lekkim zdziwieniem jadę więc prosto, krótka wymiana zdań z jednym z uczestników potwierdza, jedziemy dobrze. Te oznaczenia są dla kończących już wyścig i kierują do mety. Jak się później okazało to Asia oraz kilka innych osób skręciło właśnie w prawo i przedwcześnie zakończyło zawody. Wystarczyło na jakiś czas po prostu zasłonić te strzałki jakąś płachtą i nie było by problemu. Zaczyna się terenowy podjazd, prawie 3 km w górę na wysokość ponad 500m n.p.m. Podczas podjazdu było ciężko, pchałem rower i to ładny kawałek, za stromo jak dla mnie. Nie byłem sam z tym pchaniem, praktycznie każdy pchał ;) Ze szczytu roztaczał się piękny widok na Sanok, niestety znowu nie było czasu na podziwianie krajobrazów, trzeba tu przyjechać i na spokojnie nacieszyć oko bo jest na co popatrzeć. Zjazd terenem też do łatwych nie należał, korzenie, błoto, kamienie. W jednym miejscu prawie zaliczyłem glebę i musiałem sprowadzać rower. Ostatnie 10 km już po płaskim, trochę terenem, trochę starym asfaltem. Jechaliśmy brzegiem Sanu. Na koniec powtórka ze skansenu zjazd w prawo przy ‘feralnych’ strzałeczkach z ulicy Gajowej. Myślałem, że do mety już gładko pójdzie, a tu niespodzianka, trasa przy samym brzegu Sanu nie pozwala na szybką jazdę, trzeba cały czas uważać żeby nie wpaść do wody. Jakoś nie pamiętam ile osób wyprzedziłem ani ile osób mnie wyprzedziło.
Pod koniec dogoniłem ze dwie osoby, które cały czas starały się mi uciec. Na moście już ich miałem, a na ostatnich metrach do stadionu dogoniłem jeszcze jednego zawodnika. Na metę wpadłem z czasem 1:29.
Tętno przez cały czas oscylowało w górnej granicy i wyszła średnia 175 (max miałem 189). Wielkiego zmęczenia nie czułem. Umyłem rower a potem spotkałem się z Asią, która zakończyła wcześniej zawody.
Czekaliśmy na pozostałych ‘naszych’. Paweł przyjechał przed Łukaszem. Potem zjedliśmy makaron z mięskiem - bardzo smaczny i czekaliśmy na ceremonię zakończenia. W międzyczasie zwiedziliśmy obiekt sportowy, odkrywając automat do sprzedaży napojów i przekąsek. Z Łukaszem zakupiliśmy po okazyjnej cenie dętki FOSS’a od przedstawiciela na Polskę. Później była tombola, ale ja nie miałem szczęścia. Finał maratonu Cyklokarpaty jak dla mnie bardzo udany ( 13 miejsce w generalce w swojej kategorii), zresztą cała seria to piękna sprawa. Różnorodność i trudność tras powoduje, że każdy znajdzie coś dla siebie ;)
Za rok pewno wystartuję, jeżeli z kolanem wszystko będzie dobrze. Wiem też, że muszę jeszcze sporo nad sobą popracować.

---
ślad z GPS’a:




Komentarze
masakra
| 20:58 piątek, 2 listopada 2012 | linkuj To dbaj o kolano, musi być dobrze :) Następny sezon musi być lepszy niż ten, musi! :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!