Info
avatar
Ten blog prowadzi marektrek z miasta Rzeszów.
Przejechałem jak narazie: 4881.10 kilometrów. Jeżdżę ze średnią prędkością: 17.13 km/h .
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl



button stats bikestats.pl
Szybki serwis rowerowy reBike.pl - zapraszam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marektrek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:404.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:23:40
Średnia prędkość:17.07 km/h
Maksymalna prędkość:71.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:192 (106 %)
Maks. tętno średnie:162 (89 %)
Suma kalorii:17797 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:25.25 km i 1h 28m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
17.70 km 0.00 km teren
01:00 h 17.70 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:12.0
HR max:189 (104%)
HR avg:145 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1138 kcal

Krzyżanowskiego - Zalesie - Matysówka - Łany

Poniedziałek, 16 kwietnia 2012 · dodano: 16.04.2012 | Komentarze 0

Poniedziałek godzina 19.15, temperatura 12 stopni. Przez cały dzień zanosiło się na opady, nawet przelotnie popadało. Wieczorkiem jednak chmury przeszły. Postanowiłem zrobić kolejne podejście na moim Faram'ie pod przekaźnik na Łanach. Jako że pomału się robiło coraz ciemniej wziąłem lampki LED oraz czołówkę i pojechałem w stronę Słociny. Dojechałem do skrzyżowania obok szkoły w Słocinie i odbiłem w prawo na ul. Wieniawskiego by wyjechać w Zalesiu na ul. Kiepury i od razu zacząć podjazd pod Matysówkę.
Chciałem utrzymać dobre tempo więc kręciłem mocno. Obok domu ludowego w Matysówce odbiłem w prawo i zacząłem podjazd na Łany, którego ostatnim razem nie udało mi się przejechać nie zsiadając z roweru. Pierwsze kilkadziesiąt metrów nawet jakoś szło, potem lekki zjazd i znowu podjazd, który już nie był taki luźny. Potem znowu lekko w dół i ostro pod górę i w prawo. Do zakrętu było ciężko ale jakoś szło, ale dalej, gdy minąłem ostatnią chatę po prawej mój puls powędrował prawie do 190 i zrobiło się gorąco. Przejechałem jeszcze kilkanaście metrów i ...
musiałem zsiąść z roweru bo nie miałem już 'pary' w płucach. Dotarłszy na szczyt przeklinając i prowadząc rower cały czas się zastanawiałem co jest nie tak. Stwierdziłem, że po prostu jest to brak formy. Ochłonąwszy dojechałem do przekaźnika. Było już całkiem ciemno, ustawiłem aparat na plecaku nastawiłem na samowyzwalacz bez lampy i zrobiłem taką, trochę nieostrą fotkę:

Przekaźnik Łany nocą © marektrek


Nałożyłem czołówkę i pojechałem w ciemnościach w dół, do ul. Rodzinnej i dalej przez Sikorskiego, obok Katedry. Dojechałem do skrzyżowania z Armii Krajowej, a jako, że dawno nie jeździłem obwodnicą, postanowiłem właśnie nią wrócić do domu. Dojechałem do Al. Niepodległości i jazdę zakończyłem na Krzyżanowskiego.

Przejazd trwał 1 godz. mimo dobrego tempa na początku nie jestem zadowolony, brak formy jest widoczny.
Jak się nic nie zmieni to czarno widzę tą niedzielę mimo że to tylko hobby.

--------
ślad z GPS'a :



Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:04 h 18.75 km/h:
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max:187 (103%)
HR avg:131 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1292 kcal

Krzyżanowskiego - Roch - Łany - Biała

Piątek, 13 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 0

Piątek godzina 17.30 , temperatura 16 stopni. Słonko świeci. Myślałem że dziś nie uda mi się pojeździć, bo o 20 w RedZone gra Tarantula i Brown a ja mam zaproszenie i pasuje pójść. Wsiadłem więc na Faram'a i pojechałem w stronę Rocha. Faram ma tylko 6 przerzutek z tyłu i jest dość ciężki i nie ma żadnej amortyzacji. Jednak ostatnio przeszedł gruntowny przegląd i jest przygotowany do jazdy. O dziwo nawet nieźle się jechało.
Na podjeździe na Rocha miałem niezłe tempo i szybko wjechałem na górę.
Następnie skręciłem w ul. Podgórskiego po czym przez teren prywatny dojechałem do zjazdu na Matysówkę obok cmentarza. Stamtąd skierowałem się na najtrudniejszy jak dla mnie podjazd na łany właśnie od strony Matysówki:

W oddali przekaźnik łany - dzisiejszy cel © marektrek

Szybki zjazd do ulicy głównej skręt w lewo a za chwilę w prawo i rozpoczyna się moja 'mordęga' :) Faram daje radę, ja nie zupełnie. Praktycznie cały podjazd kręciłem, ale na ostatnich metrach ( na wysokości drzewek) zsiadłem z roweru. Nie udało się tym razem pokonać tego odcinka na raz. Idąc 'z buta' dotarłem na szczyt.
Ptaszki ćwierkają, słoneczko zachodzi, widok piękny a serce wali jak młot.

Już prawie pod przekaźnikiem, słońce już zachodzi © marektrek

Uspokoiwszy nieco tętno, pomknąłem w stronę parku linowego w Białej.
Podczas zjazdu spotkałem grupę, wjeżdżającą pod przekaźnik od strony Białej.
Dojechałem do znaku 17% ...

fotka przed zjazdem - będzie speed :) © marektrek

... by po chwili rozpędzić Faram'a do 62,5 km/h :)

Dalej ul. Sikorskiego w Miłą, a dalej Strażacką, Żwirowną, tunelem, Olszynkami, ul. Podpromie na Trasę Zamkową, mjr.Kopisto i meta na Krzyżanowskiego.

Średnia prędkość wyszła jak na mnie dość wysoka ale muszę jeszcze potrenować bo z kondycją słabo szczególnie na ostrych podjazdach. Tym bardziej, że to był asfalt a jak dodam do tego teren to będzie jeszcze gorzej.

-----
Trasa przejazdu:



Dane wyjazdu:
33.00 km 0.00 km teren
01:51 h 17.84 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max:192 (106%)
HR avg:146 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2075 kcal

Bożnicza - Staroniwa - Niechobrz - Mogielnica - Boguchwała

Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 0

Środa godzina 18.10, temperatura 16 stopni, fajna pogoda. Po zamknięciu serwisu razem z Pawłem pojechaliśmy w teren przetestować opony w moim TREKU. Dziś także przyszły pedała SPD wraz z blokami, więc postanowiłem przy okazji przetestować jak się na nich jeździ. Z Bożniczej Paweł wyjechał nieco wcześniej aby coś zjeść oraz zmienić Mongoose'a na DB, a ja miałem po niego przyjechać za chwilę. O 18,30 wyjechaliśmy z Poznańskiej w kierunku Kielanówki. Jechaliśmy ul. Zawiszy Czarnego, Boya Żeleńskiego, Magazynową, Staroniwską, gdzie spotkaliśmy zjeżdżających Magdę i Acka, których znam ze wspólnego ogniska na Grochowicznej. Ze Staroniwskiej zjechaliśmy na ul. Kresową, gdzie po kilkuset metrach zaczął się 'teren', bardzo fajna trasa, praktycznie bez błota, sam szuter, polne ścieżki i trawy. Po polach biegały sarenki i zające, zaledwie kilka kilometrów od Rzeszowa.

Było już po 19 a wciąż było jasno, wyjąłem aparat i pstryknąłem fotki obok przekaźnika gdzieś w polu:

Widok na Rzeszów od strony Kielanówki © marektrek


Stacja przekaźnikowa okolice Kielanówki © marektrek


Tak jechaliśmy ścieżkami do Niechobrza i dalej do Mogielnicy. Potem przez Boguchwałę, do Rzeszowa zrobiło się ciemno, więc jechaliśmy już z oświetleniem. Następnie Zwięczycką, schodami ( wnosząc rowery) do góry dojechaliśmy nad Wisłok. Brzegiem Wisłoka do Zapory, gdzie Paweł pojechał do siebie, a ja dalej Olszynkami do ul. Spytka Ligęzy, przez Targową dojechałem na Bożniczą.

Nowe pedała się sprawdziły, dużo łatwiej się kręci, pozostaje jeszcze kwestia opanowania szybkiego wypinania i zapinania butów, ale nie ma tragedii :)
Na razie siła wypinania jest ustawiona na minimum, z czasem pewno trzeba będzie podkręcić.

----
Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
16.00 km 0.00 km teren
01:22 h 11.71 km/h:
Maks. pr.:30.80 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Familijnie po Rzeszowie i nad Wisłok

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · dodano: 09.04.2012 | Komentarze 0

Poniedziałek, godzina 14.30 , temperatura 3 stopnie. Słońce świeci od rana, ale jest bardzo zimno i wieje wiatr, który wzmaga poczucie zimna.
Drugi dzień świąt, jedziemy z rodzinką odwiedzić cmentarz Pobitno i Wilkowyję, a potem nad Wisłok, żeby spalić trochę kalorii :)
Żonka na Trek'u z najmłodszym synkiem w foteliku, średni synek na Giant'cie i ja na Faram'ie jedziemy ul. Krzyżanowskiego do Armii Krajowej na Cmentarz Pobitno.
Dobrze że ubraliśmy się ciepło bo naprawdę jest chłodno. Lekki 'podjazd' pod cmentarz nieco nas rozgrzał i po paru minutach byliśmy na miejscu.
Po cmentarzu nie wolno jeździć na rowerze, więc idziemy spacerkiem. Następnie jedziemy na Cmentarz Wilkowyja i tam też prowadzimy rowery. Z cmentarza jadąc ul. Morgową do ul. Lwowskiej dojeżdżamy do McDonalda. Szybka kawa, lody i znowu jazda, tym razem w stronę mostu na Lwowskiej. Później jedziemy już brzegiem Wisłoka obok nieczynnego jeszcze parku linowego, olszynkami, przez tunel pod mostem karpackim do placu zabaw nad zalewem obok Lisiej Góry. Zaparkowaliśmy rowery a dzieci poszły się bawić.

Nad Wisłokiem, w oddali widać przekaźnik w Łanach © marektrek


W oddali widać przekaźnik w Łanach, pewno jutro się tam wybiorę jak będzie czas i pogoda.

Mała kawiarenka przy placu zabaw była nieczynna i wielu potencjalnych klientów obeszło się ze smakiem. Po jakiś 30 minutach wróciliśmy ulicą Podwisłocze i Kopisto. Fajnie się jechało, średnia prędkość wyszła bardzo niska z racji prowadzenia rowerów przez oba cmentarze.
Dystans tez nie powalający, jednak ruch na świeżym powietrzu był, a to najważniejsze !

----
Trasa z GPS'a:


Dane wyjazdu:
29.40 km 0.00 km teren
01:32 h 19.17 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:12.0
HR max:182 (100%)
HR avg:145 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1791 kcal

WielkoSobotnio na Magdalenkę

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 0

Wielka Sobota, godzina 17.20 , temperatura 12 stopni. Nawet świeci troszkę słońce, postanawiam wjechać na Magdalenkę ale tym razem od strony Malawy.
Wyjeżdżając z Bożniczej widziałem, że zaczyna się chmurzyć. Pojechałem ul. Lwowską, na Olbrachta gdzie przesmykiem wskoczyłem na ul. Słocińską, która prowadzi do Malawy. Gdy wyjechałem z Rzeszowa zaczęło lekko kropić, ale zbytnio się tym nie przejąłem i jechałem dalej.
Podjazd na Magdalenkę jest podobny do podjazdu na Matysówkę, jedzie się i jedzie ... :) pod koniec wzniesienia jest troszkę stromiej ale za to ciekawiej. Jak już wjechałem na 'betony' to zaczęło nieco mocniej padać, więc przyśpieszyłem i pomyślałem że pod kościółkiem w Magdalence przeczekam ten deszcz. Pod bramą kościółka przestało padać.
No to wyjąłem aparat i pstryknąłem wielkanocną fotkę z jajkiem:

Wielka Sobota - Magdalenka , rower i jajko :) © marektrek


a jak już zrobiłem jedną, to stwierdziłem że zrobię zbliżenie i przy okazji złożę wszystkim rowerzystom i nie tylko życzenia:

Wesołych Świąt ! Życzy marektrek © marektrek


Następnie pojechałem szutrem w dół w stronę Chmielnika. Podczas tego zjazdu trzeba było uważać, bo było błoto oraz dziury a w tych dziurach stała woda. Zjazd był szybki. Wyjechałem za kościołem na drodze do Chmielnika i skierowałem się na Matysówkę kolejnym podjazdem. Po kilku minutach, tak gdzieś w połowie podjazdu na Matysówkę rozpadał się deszcz, już nie delikatnie, ale tak na całego.
W deszczu wjechałem i w deszczu zjeżdżałem. Na drodze było mokro i cały czas deszcz padał mi prosto w twarz. Na Zalesiu skręciłem w ulicę Wieniawskiego i pomknąłem na Słocinę. Deszcz cały czas padał. W sumie już do samego końca jechałem w deszczu. Kurtka trochę przemokła, spodnie też trochę no i buty też.
Jednak nie czułem zimna. Wyjazd całkiem udany, jazda w deszczu była nowym doświadczeniem. Zastanawiałem się czy mój gps i pulsometr wytrzyma i nie zamoknie - nie zawiodłem się, nie przemokły oba urządzenia.

Wesołych Świąt !

Ślad z GPS'a:


Dane wyjazdu:
27.00 km 0.00 km teren
01:26 h 18.84 km/h:
Maks. pr.:58.40 km/h
Temperatura:11.0
HR max:184 (101%)
HR avg:151 ( 83%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1435 kcal

Bożnicza - Matysówka - Chmielnik - Roch

Wtorek, 3 kwietnia 2012 · dodano: 03.04.2012 | Komentarze 1

Wtorek, godzina 18.10, temperatura 11 stopni. Pogoda całkiem znośna, wiatr co prawda wieje ale umiarkowanie, deszcz nie pada. Wreszcie znalazłem trochę czasu, żeby wyskoczyć w tygodniu na rower. Przyjechałem na Bożniczą o 18 i razem z Pawłem zamknęliśmy serwis i pojechaliśmy, Paweł do domu a ja w kierunku żwirowni na Matysówkę. Olszynki pokonałem w olimpijskim tempie z prędkością ok. 30 km/h. Za tunelem Paweł pojechał do siebie, a ja ruszyłem w kierunku Matysówki. Od żwirowni ruszyłem asfaltem ulicą Strażacką a dalej Robotniczą, Wieniawskiego, Kiepury. Następnie zaczął sie podjazd na Matysówkę, jechałem swoim tempem, kontrolując puls ale i tak skakał do prawie 190. Z Matysówki, na szczycie odbiłem w prawo i pojechałem w stronę Chmielnika, zaczęło się ściemniać i stwierdziłem, że w teren już chyba nie pojadę.

Dziś w teren jednak nie pojadę © marektrek


Zjechałem z górki, asfaltem rozwijając prawie 60 km/h, aby za chwilę rozpocząć kolejny podjazd tym razem na Rocha. Po wjechaniu na Rocha, szybciutko w dół, przez Słocinę, Powstańców Wielkopolskich, Leszka Czarnego, Lwowską na Bożniczą.
Szybka jazda, dwa podjazdy, było bardzo fajnie.

Ślad z GPS'a: